Wieś jest zbudowana na planie koła. Bloki i domy ustawione są dookoła placu.
Na środku placu – na środku wsi – rośnie grusza. Mimo wieku, ciągle kwitnie. Latem
mieszkańcy wychodzą z domów, zakładają zęby, nagryzają owoce i rzucają je z powrotem
pod drzewo. Niektórzy zbierają je w siatki. Robią garus.
Jesienią jeździ się na grzyby. Rozwiesza je potem na sznurkach w ogródkach lub nad
kuchenkami, żeby wypadły z nich robaki. Jeśli wypadają, grzyby są do wyrzucenia,
a wypadają prawie zawsze. W zimę zdatne grzyby wrzuca się do bigosu. Zjeżdżają się
rodziny z miast.
– U nas takiego nie ma.
Jeśli coś zostanie, bigos się mrozi i zostawia na później. Miastowi zabierają go do siebie.
Można odgrzać go wiosną.
Na najwyższe piętro jednego z 4 bloków we wsi, prowadzą 33 betonowe schody. Na każdej
kondygnacji są po dwa mieszkania. Na parterze mieszkają 4 osoby. Na pierwszym piętrze 2.
Na drugim 3. Drzwi do klatki są obite od zewnątrz rudo-brązową tapicerką.
Pierwsze piętro to samotnia. Za drzwiami, po lewej, mieszka pani Majchrowa. Jej mąż zmarł
ze starości rok temu. Naprzeciwko niej rezyduje pani Florkowa. W lutym miną dwa lata od
śmierci pana Florka. Na 2 piętrze mieszka małżeństwo. Żona za 6 lat będzie obchodziła
drugą czterdziestkę. Jej mąż jest o 2 lata starszy.
Kiedy przychodziłam do niej latem, na 2 piętro, w jej pokoju zawsze był upał. Mieszkała razem
ze swoją mamą. Najpierw leżała w salonie. Miała duży telewizor. Potem przenieśli ją do
sypialni. Tam stało łóżko ortopedyczne. Dzięki niemu można było ją pionizować. Zostawiało
mniejsze odleżyny. Obok łóżka stała butelka po Kubusiu z sokiem z letnich owoców.
Najczęściej truskawek, wiśni, albo śliwek.
Za każdym razem, kiedy zaczynała zdanie od słowa „umieram”, nagle jej przerywałam.
– Nie – mówiłam.
– Umieram z gorąca – kończyła spokojnym, zmęczonym głosem.
Nie powinno się opłakiwać śmierci żyjących, ale choroba całkowicie przykuła ją do łóżka. Na
początku mogła jeszcze siadać na wózek, podjechać do toalety. Potem z trudem poruszała
palcami u ręki.
– Umieram.
Powtarzała kilkukrotnie w ciągu jednej rozmowy. Umierała wtedy podwójnie – z gorąca i przez
chorobę.
Nigdy nie widziałam żeby płakała. Ja za to płakałam. Za osobą, którą się nie stała i której nie
mogłam poznać. Zwiedziła kawał świata. Przez jakiś czas mieszkała w Paryżu. To tam
przestała brać leki.
– Nuda.
Kolejne, ciągle rzucane słowo. W pokoju stało ciepłe, lepkie, letnie powietrze.
Później przestała mówić. Nie mogła się nawet uśmiechać. Kiedy się śmiała, wydawała
z siebie krótkie, rwane oddechy.
Na wsi wszyscy wiedzą, że ktoś zmarł, zanim na tablicy ogłoszeń pojawi się klepsydra. To,
że umierała, było powszechnie znane. Miejscowość, w której mieszkała, liczy kilkadziesiąt
osób. Tutaj całą wsią chodzi się na pogrzeby.
Pytali jak się czuje, chociaż wiedzieli, że od lat nie wstaje z łóżka.
Lepiej (ale nie na tyle, żeby poruszyć palcami u nogi).
Dobrze (bez zmian).
Dzisiaj trochę gorzej (nie ma siły przełknąć jedzenia).
Nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy kiedy jeszcze mogła mówić. Nie mogłam zdjąć z siebie
ciężkiego palta smutku. Przygniatało mnie to, że nie byłam w stanie nic zrobić.
Kiedy leżałam w pokoju, którego ściana stykała się ze ścianą jej pokoju, słyszałam jej głos.
Próbowała mówić, ale z jej ust wychodził tylko niezrozumiały bełkot.
W końcu przestałam do niej przychodzić. Nie mogłam poradzić sobie z myślą, że ja mogę
biegać, ruszać palcami, pić, głęboko oddychać, a jej odebrała to choroba. Miałam wyrzuty
sumienia. Widziałam jak rozszerzają się jej oczy, gdy opowiadałam o czymś ekscytującym.
W końcu to one stały się jej jedynym łącznikiem ze światem. Brązowe, smutne. Ruchome
i żywe w nieruchomym ciele.
Przyszło kolejne lato. Leżałam w łóżku w swoim domu, w mieście i próbowałam zasnąć.
Miałam przeczucie, że coś jest nie tak. Następnego dnia rano weszłam do kuchni i mama
powiedziała, że ciocia nie żyje.
Nie pojechałam na pogrzeb.
Zgodnie z danymi gov.pl, pod koniec 2023 roku w Polsce na stwardnienie rozsiane chorowało
58 878 osób, tj. 15,6 na 10 tys. mieszkańców, a chorobowość SM jest dwukrotnie wyższa
u kobiet niż u mężczyzn. W podziale na miasta i wsi, chorobowość rejestrowana jest znacznie
wyższa w aglomeracjach miejskich.
Nadal nie ma sposobu na całkowite wyleczenie stwardnienia rozsianego, ale wczesna
diagnoza oraz odpowiednie leczenie mogą opóźnić rozwój choroby i zapewnić normalne
funkcjonowanie pacjentów.
15 sierpnia 2024 r. Pomorski Oddział Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego
rozpisał konkurs.
„Przygotuj coś, w czym jesteś dobry, coś, czym możesz się pochwalić (…) Na przygotowanie
masz tylko 2 miesiące lub 60 dni/1440 godzin”. Od 40 miesięcy, 1236 dni lub 30 tysięcy
godzin, nie mogę zapytać w czym była dobra. Nigdy się tego nie dowiedziałam. Chociaż teraz
jestem bardzo ciekawa.
Gdyby chciała, przygotowałabym z nią tekst o wsi, która jest zbudowana na planie koła, gdzie
bloki i domy ustawione są dookoła placu, a na środku placu – na środku wsi – ciągle rośnie
i kwitnie grusza
Praca została opublikowana w wersji autorskiej w ramach konkursu „Nowe pokolenie mediów: Reportaż społeczny”. Autorka Julia Michalska zajęła I miejsce.