O wypaleniu 3. sektora jest już naprawdę głośno, bo jest to jedna z branż związanych z pracą z ludźmi. Praca w organizacjach pozarządowych podlega podobnym wyzwaniom jak w systemie ochrony zdrowia, pomocy społecznej czy edukacji. W dodatku (paradoksalnie) to właśnie NGO są aktywnie zaangażowane w przeciwdziałanie zjawisku. Organizacje pozarządowe prowadzą projekty, szkolenia czy warsztaty związane z szeroko pojętym dbaniem o dobrostan (np. kręgi wsparcia, opieka wytchnieniowa, zarządzanie stresem). Tymczasem to pracownicy NGO coraz częściej zgłaszają przeciążenie pracą, rosnącą niepewność finansową oraz brak wsparcia organizacyjnego. Raporty wskazują, że jedynie niewielki odsetek, bo 7-9% organizacji, wdrożyło procedury wsparcia dla pracowników narażonych na wypalenie, co może sugerować, że problem ten bywa niedostatecznie rozpoznawany i ignorowany w strukturach NGO1
Nie do końca zgadzam się z tym, że problem jest lekceważony. Po prostu nie da się przeciwdziałać problemowi, bez znacznego poprawienia warunków zatrudnienia pracowników, na co zwyczajnie organizacje nie mają pieniędzy. Po co organizować szkolenia z budowania odporności psychicznej, gdy głównym problemem jest głodowa pensja czy wizja braku pracy za kilka miesięcy? Co robią aktywiści wypaleni zawodowo? Najczęściej idą pracować do innego sektora…
Tak, problem wypalenia zawodowego w NGO jest wynikiem skumulowanego wpływu niskich wynagrodzeń, wysokich oczekiwań społecznych oraz chronicznego braku zasobów w organizacjach. Coraz częściej podkreśla się potrzebę wdrożenia systemowych działań, takich jak obowiązkowe superwizje zespołów, bardziej elastyczne zasady realizacji projektów czy lepsze zarządzanie grantami.
Bo “grantoza” odgrywa w tej naszej bańce dość demoniczną rolą i sprawia, że zjadamy swój własny ogon. Badania2 potwierdzają, że konieczność częstego ubiegania się o kolejne dotacje, skomplikowane procedury sprawozdawcze oraz niewystarczające środki na koszty administracyjne i rozwój instytucjonalny przyczynia się do zwiększonego obciążenia pracowników. W efekcie prowadzi to do wypalenia zawodowego, zwłaszcza wśród liderów i koordynatorów projektów.Raport zawiera rekomendacje, takie jak wprowadzenie większej liczby grantów wieloletnich, promowanie umów o pracę zamiast cywilnoprawnych oraz uproszczenie zasad przyznawania i rozliczania dotacji. Podkreśla także potrzebę elastycznego budżetowania i wsparcia instytucjonalnego, co pozwoliłoby na bardziej zrównoważony rozwój organizacji i poprawę dobrostanu pracowników
Natalia Siuda-Piotrowska jest jedną z liderek pomorskiej sceny pozarządowej i na co dzień obserwuje zjawisko wypalenia zawodowego. W ramach Up Foundation (której jest prezeską) Natalia zajmuje się także projektami związanymi z dobrostanem i work life balance, pomagając uczestniczkom odkrywać własny potencjał, pokonywać wyzwania oraz odnajdywać równowagę między życiem osobistym a zawodowym. Umówiłam się na rozmowę i zapytałam ją o zdanie.
Wypalenie zawodowe w NGO słusznie nazywane jest „chorobą cywilizacyjną”. Natalia podkreśliła, że „to nie jest coś, co da się “wyleczyć” samodzielnie – podobnie jak w przypadku innych kryzysów psychicznych czy stanów lękowych, potrzebne jest wsparcie specjalistów”. Niestety, sektor pozarządowy często nie zapewnia systemowych rozwiązań, takich jak właśnie superwizje czy wsparcie psychologiczne dla zespołów. Brak tych narzędzi dodatkowo obciąża pracowników, którzy często ignorują swoje potrzeby w imię odpowiedzialności społecznej. „Sama zauważyłam, że z powodu obowiązków zawodowych potrafiłam odsuwać na później swoje zdrowie fizyczne. W NGO mamy bardzo wysoki próg odpowiedzialności społecznej” – wyznała Natalia – “Taka presja prowadzi do sytuacji, w której nawet podczas zwolnienia lekarskiego wiele osób wciąż pracuje z domu.”
Jednym ze sposobów przeciwdziałania wypaleniu zawodowemu jest asertywność. „Praca nad asertywnością i docenieniem własnych kompetencji to kluczowe elementy” – stwierdziła Natalia. Według niej pracownicy sektora pozarządowego posiadają umiejętności, które w sektorze prywatnym byłyby wysoko wynagradzane, ale w NGO często brakuje zarówno finansowego, jak i społecznego uznania. „Musimy nauczyć się mówić głośno o wartości naszej pracy i przestać oddawać swoje kompetencje za darmo” – dodała.
Stabilne wynagrodzenie jest istotnym lekiem na wypalenie. „Stabilność finansowa daje przestrzeń do rozwoju i równowagi” – zauważyła Natalia, wskazując jednocześnie na problem społecznych oczekiwań, według których organizacje pozarządowe są bardziej cenione, gdy ich członkinie i członkowie działają pro bono. „To absurd, bo profesjonalizm, umiejętności organizacyjne, ekspercka wiedza i odpowiedzialność za działania powinny być odpowiednio nagradzane”.
Reasumując, warto wciąż dobitnie powtarzać, że aby przeciwdziałać wypaleniu w sektorze pozarządowym, potrzebne są zarówno zmiany strukturalne, jak i zmiana podejścia do rynku pracy w NGO. Kluczowe są systemowe wsparcie, superwizje, programy wzmacniania zespołów i dostęp do pomocy psychologicznej. „Nie możemy obniżać standardów finansowych czy sami wewnątrz sektora psuć rynku, rywalizując za najniższe stawki” – zaznacza Natalia. Tylko dbając o dobrostan osób pracujących w NGO, można skutecznie realizować misję społeczną na najwyższym poziomie.