Wnioski z rozmowy przeprowadzonej w Kreatywnym Dziale PR Fundacji RC przez Adriannę Wałdoch, Klarę Mirecką, Martę Dzięgielewską oraz Magdę Jabłońską, która zredagowała całość w felieton, uzupełniła o dane i dodała coś od siebie.
Po pierwsze: wpłacam tam, gdzie inni
Pomaganie w ramach medialnych, nagłośnionych zrywów daje nam poczucie komfortu i współuczestniczenia w wielkiej sprawie. Ocieramy się również o prestiż i zaufanie, bo skoro za taką organizacją stoją znane twarze z show biznesu lub autorytety z różnych dziedzin, to jest to dowód wiarygodności. Coroczna wpłata na “Orkiestrę” sprawia, że możemy odhaczyć wykonanie zadania, a przy ogłaszaniu kolejnego pobitego rekordu jesteśmy dumni, że i nasza złotówka tam jest. Podobnie jest jeśli chodzi o Szlachetną Paczkę. Obie te najpopularniejsze polskie inicjatywy bardzo mocno promują i komunikują ideę wolontariatu i co roku angażują coraz więcej ludzi w różnym wieku (WOŚP ponad 120 tys., a Szlachetna Paczka to ponad 12 tys. wolontariuszy). I o ile są to bardzo chwalebne, wzorowe i wzorcowe inicjatywy, skupiają na sobie dużą uwagę społeczeństwa, na czym mogą cierpieć mniejsze, lokalne inicjatywy, bo “przecież dałem już na Owsiaka”…
Prawda jest taka, że większość z nas lubi to, co łatwe i co nie wymaga wysiłku, zatem z prostym przekazaniem “1,5%” również jesteśmy dobrze oswojeni. W tym roku OPP otrzymały 1,9 mld zł, czyli o 370 mln zł więcej niż w 2023, a liczba podatników, którzy zadeklarowali wsparcie, wzrosła o 2,1 mln. Przeciętna kwota przekazywanych wpłat wyniosła 128 zł.
Po drugie: jest akcja, jest mobilizacja
“Tak, jesteśmy zadaniowi. Następuje tragedia, a my rzucamy wszystko i walimy na oślep. Tak bardzo jesteśmy wstrząśnięci, że chcemy od razu pomóc. Nie czekamy na rozwój sytuacji, nie doczytamy, jaka pomoc jest potrzebna. Po prostu działamy. I to było widać bardzo, gdy rozpoczęła się wojna w Ukrainie. Brudne ubrania czy przeterminowana żywność zdarzały się bardzo często, jak również niepotrzebne akcje na granicy.” – stwierdza Marta Dzięgielewska.
Tymczasem od tamtego czasu wielu z nas nauczyło się współpracować z lokalnymi organizacjami społecznymi, które dzięki swoim kompetencjom i dobremu rozeznaniu logistycznemu potrafią uporządkować chaos. Widać to było przy okazji niedawnej pomocy dla powodzian, gdzie od razu apelowano o wpłaty lub proszono o bardzo konkretne rzeczy. Udało się nas pożytecznie zdyscyplinować.
Po trzecie: codzienny wymiar pomocy
W naszej kulturze panuje przekonanie, że należy sobie radzić samemu, szczególnie jeśli nie stoi się w obliczu dużej przeciwności losu czy tragedii. Taka postawa sprawia, że nie umiemy prosić o pomoc. Z drugiej strony krąg zaangażowania ogranicza się do najbliższych.
“Rozmawiałam niedawno z koleżankami o kwestii takiej zwykłej pomocy międzyludzkiej, sąsiedzkiej np. przy przeprowadzce i stwierdziłyśmy, że jest raczej tendencja do odsyłania od razu do gotowych rozwiązań, czyli do firmy przeprowadzkowej. Ludzie nie proszą o pomoc siebie nawzajem, bo to nie wypada.” – mówi Adrianna Wałdoch.
Czy to znaczy, że jeśli nie umiemy prosić o pomoc, to także nie potrafimy pomagać w takim zwykłym, codziennym, sąsiedzkim wymiarze? Przecież solidarność to nie tylko reakcja na katastrofę, ale element życia społecznego. Na pewno zależy to od momentu życia, w którym jesteśmy i od naszej osobistej sytuacji. Zupełnie inne podejście i możliwości ma osoba na emeryturze bez zobowiązań, a kompletnie inaczej to wygląda, gdy się ma pełen etat i dzieci.
“Przy tym tempie życia, z małymi dziećmi w domu, gdy ledwo żyjesz, trudniej jest poświęcić czas na wolontariat. Także wśród moich znajomych nie ma przestrzeni na regularne pomaganie. Ale np. raz w roku się organizujemy i robimy fajną akcję prezentową dla dzieci w szpitalach” – potwierdza Marta Dzięgielewska
Natomiast młode pokolenie wolontariat poznaje głównie pod kątem wyrobienia dodatkowych punktów na świadectwo. Jest oczywiście spory odsetek zaangażowanych młodych działaczy, grup szkolnych i takich, co po prostu mają to w genach, ale nie ma się co oszukiwać, że dla większości młodzieży jak mówi Ada “czas jest złotem i mamy go naprawdę mało dla siebie. Łączymy pracę i studia. Łatwiej jest wysłać kasę.”
Promocja pomagania powinna skupić się na komunikacie, że jest to okazja do rozwijania własnych umiejętności – na przykład organizacyjnych, zdobywanych przy konkretnej pracy, jak pomoc przy koncercie czy wernisażu. Ważną kwestią jest także nauka, wręcz „trenowanie” empatii już od najmłodszych lat. Rodzice i szkoła powinni uwrażliwiać dzieci i zachęcać do pomocy właśnie sąsiedzkiej w ramach lokalnej społeczności.
“Myślę, że lekcję tę muszą wciąż odrabiać organizacje pozarządowe. Cały czas jest przekonanie, że jak robimy dobro, to należy je robić, a nie się tym chwalić. A to właśnie dzięki mówieniu o tym szerzej, po pierwsze jesteśmy w stanie dotrzeć do potrzebujących, a po drugie, uwrażliwić innych na to, że pomoc jest potrzebna”. – dodaje Klara Mirecka.
A gdyby tak zdecydować się na subskrypcję?
“Myślę, że lekcję tę muszą wciąż odrabiać organizacje pozarządowe. Cały czas jest przekonanie, że jak robimy dobro, to należy je robić, a nie się tym chwalić. A to właśnie dzięki mówieniu o tym szerzej, po pierwsze jesteśmy w stanie dotrzeć do potrzebujących, a po drugie, uwrażliwić innych na to, że pomoc jest potrzebna”. – dodaje Klara Mirecka.
W Polsce jest ok. 100 tys. aktywnych NGO, które najczęściej są wspierane przez nas okazjonalnymi darowiznami. Co drugi Polak przyznaje, że w ostatnim roku przekazał pieniądze na rzecz organizacji pozarządowej, a 35% zrobiło to kilkukrotnie. Mimo to tylko 4% decyduje się na regularne, comiesięczne wsparcie. Z danych wynika, że najczęściej pomagają finansowo osoby z wyższym wykształceniem i wyższymi dochodami, mieszkające w dużych miastach i mające ponad 55 lat.
Tymczasem aż 80% Polaków korzysta z platform streamingowych do oglądania wideo, a połowa z nich opłaca subskrypcje, by mieć dostęp do treści. Są to kwoty od 10 do 69,99 zł miesięcznie za różne opcje, a często mamy ich kilka równocześnie (filmowe, sportowe lub premium). Skoro zatem chętnie płacimy za stałą rozrywkę, to dlaczego trudniej nam się zdecydować do systematycznego wspierania organizacji pozarządowych. Tym bardziej że przykład takich platform jak Patronite i FaniMani pokazuje, że jest to jakieś rozwiązanie.
Regularne wsparcie (nawet małymi kwotami) pozwoliłoby organizacjom społecznym funkcjonować na co dzień i skutecznie działać nie martwiąc się o pokrycie pensji, czynszu czy ogrzewania. Wsparcie akcyjne, zrywy narodowe przynoszą nam dużą satysfakcję, bo efekt jest widoczny praktycznie od razu. Jednak to stabilność organizacji pozarządowych zapewnia działaniom społecznym trwalsze rezultaty i wbrew pozorom ich krąg odbiorców jest o wiele szerszy. Regularne pomaganie jest skuteczniejsze i długofalowe. I wbrew pozorom jest też łatwe, mniej angażujące i dostępne.
Jako naród jesteśmy sprinterami, ale może warto spróbować startu w maratonach?