Jeśli pracujesz lub działasz w organizacji pozarządowej, wiesz dobrze, jak bardzo jest to hermetyczny świat. Większość z nas skupia się na przetrwaniu, na zapewnieniu stabilności, najczęściej od projektu do projektu. Spotykamy się przy okazji różnych lokalnych wydarzeń, na regionalnych czy ogólnopolskich forach, a tematyka naszych rozmów nie zmienia się od lat, a ich motywem przewodnim jest: „jak nam źle, jak nam szaro”. Zdajemy sobie sprawę, jak istotną częścią funkcjonowania kraju jesteśmy, a przede wszystkim dla naszych małych ojczyzn, jak ważne zadania realizujemy. Zresztą udowadniamy to przy okazji kryzysów małych i dużych, kiedy jako NGO potrafimy się skrzyknąć i wspólnie nieść pomoc. Nieustannie zastanawiam się, dlaczego nie potrafimy tego zrobić w naszym codziennym interesie?
Nie myślę tu o działaniach ogólnopolskich na rzecz 3.sektora, bo prawda jest taka, że identyfikujemy się przede wszystkim z lokalną społecznością, z naszym miejscem zamieszkania czy regionem. Gdy w kręgu lokalnych działaczy i działaczek społecznych rozmawiamy o wspólnych problemach, tylko kiwamy głową nad tą naszą niedolą. Narzekamy na współpracę z samorządem, na warunki konkursów, na niskie stawki, na cięcia budżetów, martwimy się o wkłady własne i brak możliwości zatrudnienia specjalistów, na brak dialogu z biznesem… i na tym gadaniu się kończy. Czasem pojawia się pomysł, zwykle od jakiegoś świeżaka w sektorze: zróbmy coś z tym, napiszmy skargę, zaprotestujmy. Wszyscy krzyczą: tak, zróbmy coś i… na tym pomyśle się kończy. Bywa i tak, że towarzystwo nie krzyczy, tylko mówi: daj spokój, już próbowaliśmy, nic z tego nie wyszło.
Po pierwsze nie lubimy się zrzeszać, choć potrafimy to robić.
Jako naród mamy bogatą tradycję zrzeszania się, czego przykładem są XIX-wieczne tajne związki, konspiracje wojenne czy „Solidarność”. Byliśmy również liderami spółdzielczości w Europie, jednak PRL skutecznie zahamował ten rozwój, wprowadzając przekonanie, że wspólne dobro nie wymaga troski. Tłumaczy to trudności w budowaniu zaufania do organizacji zbiorowych i zarządzaniu zasobami wspólnymi. Dodatkowo konkurencja między NGO o te same zasoby oraz brak kultury dialogu utrudniają skuteczność ciał obywatelskich, takich jak rady pożytku publicznego czy partnerstwa.
Po drugie boimy się, że podpadniemy i więcej stracimy, niż zyskamy.
W 3.sektorze (w większości przypadków) nie ma dywersyfikacji źródeł finansowania, tym bardziej z działalności odpłatnej czy gospodarczej. Taka sytuacja sprawia, że boimy się głośno mówić, że coś nam się nie podoba. Bo nie jesteśmy anonimowi w naszej bańce. Nikt nie lubi sprzeciwu czy krytyki, a jak już wyżej wspomniałam, nie ma wypracowanej kultury dialogu międzysektorowego. Stosunek samorządów np. do federacji NGO jest bardzo zróżnicowany i zdarza się, że jest ona postrzegana jako przeciwnik, a nie partner. Uzależnienie od dotacji publicznych, gdy są one naszym być albo nie być, skutecznie dusi nasz głos i jest według mnie narzędziem kontroli. Zresztą dla sektora biznesowego również wciąż nie jesteśmy partnerem, tylko realizatorem, którym weźmie to, co mu się da, ale to jest już inna historia.
Po trzecie grzeszymy niewiedzą i nie dostrzegamy korzyści (czytaj siły)
Organizacje pozarządowe często koncentrują się na swojej działalności, obawiając się konkurencji i nie znając innych organizacji, co utrudnia formalną współpracę. Korzyści z członkostwa w federacji ujawniają się dopiero po czasie, co może zniechęcać do przyłączenia się. Brak komunikacji, kampanii społecznych i dobrych praktyk sprawia, że organizacje nie dostrzegają pełnego potencjału współpracy. Czy wiesz, ile federacji NGO działa, ile jest sieci organizacji i związków branżowych oraz jakie odniosły sukcesy? Zamiast podważać sens zrzeszania się, warto zastanowić się, jak sprawić, by te struktury były skuteczne.
Odpowiedzi na te pytania nie są łatwe i powinny być może zachętą do dłuższej debaty na temat rzecznictwa w ramach interesów naszego lokalnego 3.sektora. Warto przyjrzeć się jak działają i co osiągają te federacje NGO w poszczególnych regionach, tak by na dzięki ich dobrym praktykom, zmienić coś u nas.
O komentarz na temat zrzeszania się różnych grup i korzyści płynących z bycia w reprezentatywnej grupie np. od strony prawnej poprosiłam Krzysztofa Mularskiego, prawnika na co dzień współpracującego z organizacjami pozarządowymi, który również jako doradca wspiera je w meandrach niełatwej działalności.
Mularski zauważył, że często same stowarzyszenia i w ogóle organizacje pozarządowe powstają po to, by reprezentować interesy różnych grup – czasem zawodowych, czasem społecznych. Są też organizacje niedziałające na rzecz ogółu społeczeństwa czy konkretnych kategorii osób, np. stowarzyszenia hobbystyczne. Reprezentacja interesów może mieć miejsce nawet w działaniach stricte społecznych, np. pomagając osobom zagrożonym wykluczeniem. Organizacje te niejako „pośredniczą” między beneficjentami wsparcia a organami władzy publicznej. Są też organizacje nastawione na ochronę interesów określonych grup – jak związki zawodowe, które bronią praw pracowników wobec pracodawców czy władz. W podobny sposób działają organizacje reprezentujące konkretne zawody, np. ZAIKS dba o prawa artystów.
Osobną kategorią są związki stowarzyszeń, czyli organizacje zrzeszające inne organizacje. Ich celem jest reprezentowanie interesów swoich członków – stowarzyszeń czy fundacji – np. w kontaktach z administracją publiczną, biznesem czy mediami. To coś na kształt „federacji”, które działają dla dobra całego sektora, pomagając poszczególnym organizacjom być bardziej skutecznymi. Widać tu pewne nawiązanie do spółdzielczości, w której także istnieją różne „poziomy organizacyjne”. Spółdzielnie pierwszego stopnia zrzeszają osoby fizyczne (np. pracowników), a spółdzielnie drugiego stopnia – inne spółdzielnie („spółdzielnie spółdzielni”) Podobnie można spojrzeć na stowarzyszenia – pojedyncze organizacje są jak „pierwszy stopień”, a związki stowarzyszeń to wyższy poziom organizacyjny, służący ich integracji i wzmocnieniu głosu całego sektora.
“A co z fundacjami? Te nie są organizacjami członkowskimi – ich działalność opiera się na celu określanym przez fundatora. Teoretycznie fundacje mogą reprezentować interesy sektora czy szerszych grup, ale ponieważ nie muszą mieć demokratycznej struktury, trudno mówić o pełnej samorządności”. – zauważył Mularski
Faktem jest, że organizacje pozarządowe najlepiej działają razem. Współpraca i zrzeszanie się pozwala skuteczniej wpływać na rzeczywistość, a związki stowarzyszeń i federacje są jednym z narzędzi, które temu służą.
Zrzeszenia organizacji pozarządowych mają szczególne znaczenie w ochronie praw swoich członków, zwłaszcza w postępowaniach sądowych. Jak zauważa Krzysztof Mularski: „w zrzeszeniach uwydatnia się cecha reprezentacji członków, którymi w tym wypadku są inne organizacje. Dzięki ich jasno określonym zadaniom statutowym są jedynego rodzaju podmiotami, które mają możliwości działania w obronie interesów swoich członków. Są też aspekty praktyczne. Pojedyncza osoba często nie ma wystarczających zasobów ani wiedzy, by skutecznie dochodzić swoich praw w sądzie. Zrzeszenia natomiast mogą występować w imieniu wielu osób, co zwiększa ich siłę argumentacyjną i wpływ na orzecznictwo”.
Zrzeszenia organizacji pozarządowych pełnią także funkcję edukacyjną i prewencyjną, zwiększając świadomość społeczną na temat praw swoich członków oraz monitorując rynek w celu wykrywania nieuczciwych praktyk. „Ich działalność może wpływać na poprawę standardów rynkowych, ponieważ firmy wiedzą, że muszą liczyć się z reakcją organizacji. To mechanizm samoregulacyjny, który w dłuższej perspektywie działa na korzyść wszystkich. Są to oczywiście jedne z możliwych celów działania związków” – podkreślił Mularski.
Jego zdaniem warto zastanowić, czy różnego rodzaju ciała doradcze, rady tworzone przy organach władzy publicznej, oprócz konkretnych zadań ustawowych czy statutowych, nie pełnią czasem funkcji substytucyjnej względem związków stowarzyszeń, federacji organizacji pozarządowych, owych zrzeszeń wyższego stopnia.
W ich skład często wchodzą przedstawiciele różnych organizacji, obierający sobie za cel rzecznictwo interesów społecznych kategorii osób, na rzecz których ich organizacje działają. Być może oddanie w ręce zrzeszeń części funkcji opiniodawczo-doradczych spełnianych przez różnego rodzaju ustawowe ciała, spowodowałoby zbędność ich ustanawiania. Niewątpliwie są one w obecnych czasach konieczne, ale to być może dlatego, że jako organizacje nie potrafimy się zrzeszać.
Z Krzysztofem zgodziliśmy się, że „w grupie siła” to za mało – zmiana kosztuje, a sprawczość wymaga budżetu. Działalność rzecznicza nie może opierać się wyłącznie na wolontariacie, który jest nietrwały. Aby działać skutecznie, organizacje muszą mieć stabilne źródła finansowania.
Federacje i związki organizacji pozarządowych, które mają osobowość prawną, statut i są zarejestrowane, mogą ubiegać się o środki, zatrudniać ekspertów, przeprowadzać analizy i angażować prawników. Tylko te struktury mają moc i wiarygodność, w odróżnieniu od rad społecznych, które nie dysponują tymi samymi zasobami.
Federacje powinny dążyć do dywersyfikacji źródeł utrzymania, takich jak składki członkowskie, współpraca z organizacjami członkowskimi, dofinansowanie z projektów, oraz działalność odpłatna i gospodarcza.
Zrzeszanie organizacji w federacje wzmacnia ich głos w debacie publicznej, umożliwia wpływanie na polityki publiczne oraz zwiększa zasoby – finansowe i ludzkie. Silniejsze struktury poprawiają koordynację działań, co przekłada się na większą skuteczność w reprezentowaniu interesów sektora.
Dzięki odpowiednim zasobom federacje mogą organizować kampanie rzecznicze, konferencje i publikować raporty, co zwiększa ich widoczność. Partnerstwa z innymi sektorami otwierają nowe możliwości rozwoju. Przykłady z innych krajów pokazują, że federacje zapewniają większy wpływ, stabilność i profesjonalizm.
Narzekanie mamy w genach, ale może czas wreszcie coś z tym zrobić? W końcu jeśli NGO potrafią działać w kryzysie, to dlaczego nie w codziennym interesie? Skuteczna reprezentacja, rzecznictwo i obrona praw członków to nie tylko wielkie akcje, ale też codzienna, systematyczna praca. A ta zaczyna się od głosu – naszego wspólnego głosu. Czas na NGO, które nie tylko reagują, ale też realnie wpływają na rzeczywistość!