Most z północy – jak islandzkie Hitt Húsið inspiruje do pracy z ludźmi

Reykjavík wita ciszą. Nie tą pustą, ale tą, która pozwala myśleć. Miasto wydaje się oddychać spokojniej, ludzie nigdzie się nie śpieszą, spoglądają sobie w oczy, mają czas na rozmowę. W tej scenerii, między zimnym powietrzem a ciepłem ludzkiej życzliwości, rozpoczęła się nasza islandzka przygoda — job shadowing w Hitt Húsið, nowoczesnym centrum młodzieżowym w samym sercu stolicy Islandii.

To miejsce wyjątkowe, tętniące energią, a jednocześnie zaskakująco uważne. Przestrzeń, w której młodzi ludzie mogą próbować, tworzyć, popełniać błędy i wracać bez oceniania, za to z realnym wsparciem. Działa tu studio nagrań, galeria sztuki i warsztaty rzemieślnicze. Ale najcenniejsze są nie mury, tylko relacje, które budują całą tę społeczność.

W Hitt Húsið każde spotkanie ma sens. Indywidualne podejście do uczestników nie jest tam deklaracją, ale codzienną praktyką. Zespół centrum traktuje każdą osobę jak partnera z własną historią, tempem i potrzebami. Dla niektórych młodych ludzi to pierwsze miejsce, w którym ktoś naprawdę ich słucha.

Co istotne, w przypadku osób z niepełnosprawnościami wsparcie jest naprawdę dostosowane do indywidualnych możliwości- na każdą osobę przypada tam jeden, a czasem nawet dwóch opiekunów, w zależności od potrzeb. Dzięki temu uczestnicy czują się bezpiecznie i mogą rozwijać się we własnym rytmie. Tymczasem w Polsce, z powodów systemowych i finansowych, często jeden opiekun odpowiada za całą grupę podopiecznych, co ogranicza możliwość indywidualnej pracy i uważnego towarzyszenia każdej osobie.

Szybko dostrzegliśmy, że islandzki model pracy to połączenie swobody z odpowiedzialnością. Uczestnicy nie są biernymi odbiorcami pomocy, mają wpływ na kształt zajęć, na decyzje i na to, jak wygląda ich codzienność w centrum. Budowanie wspólnoty odbywa się tu poprzez współdecydowanie, współodpowiedzialność i autentyczne zaangażowanie.

Największe zaskoczenie przyszło, jednak gdy poznaliśmy kadrę Hitt Húsið. W Polsce przywykliśmy, że w instytucjach wspierających pracują wykwalifikowani specjaliści, często z wieloletnim doświadczeniem, z odpowiednim wykształceniem do pracy np. z osobami z niepełnosprawnościami. Na Islandii tymczasem większość zespołu stanowią młodzi ludzie, którzy sami kilka lat wcześniej byli uczniami.

Dla nich to pierwsza praca, ale też kontynuacja drogi, którą przeszli jako wolontariusze. To, co w Polsce nazwalibyśmy „stażem”, tutaj jest pełnoprawnym zatrudnieniem. Młodzi pracownicy otrzymują podstawowe szkolenia, a w sytuacjach kryzysowych mogą liczyć na wsparcie specjalistów, którzy w razie potrzeby przejmują działania. System jest prosty, elastyczny, a przede wszystkim oparty na zaufaniu.

Czy potrafilibyśmy w Polsce powierzyć osobom niepełnoletnim odpowiedzialność za osoby ze specjalnymi potrzebami? To pytanie powracało w naszych rozmowach każdego dnia.

W kontekście pracy młodych pojawił się jeszcze jeden zaskakujący wątek- wolontariat. Gdy zapytaliśmy, jak udaje im się zachęcić młodych Islandczyków do działań społecznych, usłyszeliśmy, że u nich wolontariat jest częścią życia. Uczą się go od dziecka.

W islandzkim rozumieniu jednak wolontariat nie oznacza „nieodpłatnej pracy”. Wręcz przeciwnie — w ich kulturze nikt nie przychodzi pracować za darmo. Młodzi ludzie otrzymują wynagrodzenie, bo pomoc innym nie stoi w sprzeczności z wynagradzaniem wysiłku. To zupełnie inne podejście niż w Polsce, gdzie wolontariat definiujemy jako dobrowolną, świadomą i nieodpłatną pracę na rzecz innych.

Jedno z pytań, które nasuwa się po tej wizycie, brzmi: czy gdyby w Polsce regulacji było mniej, a zaufania więcej, to czy więcej młodych ludzi angażowałoby się w działania prospołeczne? Może potrzebujemy mniej formularzy, a więcej otwartości na to, że młodzi potrafią być odpowiedzialni, jeśli da się im przestrzeń i poczucie sensu.

W Hitt Húsið edukacja nie przypomina szkolnych lekcji. Zamiast sali z krzesłami w rzędach, jest przestrzeń do tworzenia. Zamiast teorii — praktyka i doświadczenie. W warsztatach muzycznych, artystycznych czy fotograficznych uczestnicy uczą się pracy zespołowej, komunikacji i pewności siebie.

To kreatywność staje się narzędziem edukacyjnym. Nie chodzi o to, by każdy został artystą, ale by odkrył w sobie coś, co może rozwijać. Ten model można śmiało przenieść do pracy z dorosłymi i seniorami, osobami w kryzysie, czy aktywistami społecznymi. Uczenie się poprzez działanie sprawia, że uczestnicy czują sprawczość, a to właśnie ona buduje motywację.

Udział w mobilności w ramach projektu „Wzrost kompetencji kadry PS COP”, dofinansowanego z programu Erasmus+ Edukacja Dorosłych, pozwolił nam zobaczyć, jak wiele możemy nauczyć się z islandzkiego podejścia do edukacji i pracy społecznej.

Zabraliśmy ze sobą nie tylko notatki, ale i konkretne pomysły: większe włączanie uczestników w proces decyzyjny, odważniejsze korzystanie z metod artystycznych w edukacji dorosłych, budowanie atmosfery zaufania i partnerskich relacji.

Islandia przypomniała nam, że rozwój organizacji zaczyna się od ludzi, od ich pasji, energii i potrzeby wspólnego działania.

Job shadowing w Reykjavíku był czymś więcej niż tylko wizytą studyjną. Był lekcją zaufania do młodych, do procesu i do siebie nawzajem. Pokazał, że nie trzeba wszystkiego kontrolować, by działało dobrze. Czasem wystarczy stworzyć warunki, w których każdy czuje się ważny.

Z północy przywieźliśmy coś, czego nie widać w walizkach: przekonanie, że edukacja młodzieży i  dorosłych oraz praca społeczna mogą być bardziej twórcze, bardziej elastyczne i bardziej ludzkie.

Islandia uczy uważności. A my wróciliśmy z chęcią, by tę uważność zaszczepić tu, w Polsce.

  • Studentka Uniwersytetu Gdańskiego, związana z Fundacją RC, gdzie wspiera realizację projektów społecznych. Pasjonatka kultury Korei Południowej, zarządzania w organizacjach non-profit oraz zarządzaniem zasobami ludzkimi.

Pytanie miesiąca

Czy Twoja organizacja nawiązuje współprace międzynarodowe?