Chęć działania zapisuje się w genach

Nagroda Bursztynowego Mieczyka, kategoria Bursztynowa Róża. Rozmowa z laureatem Tomaszem Kelerem. Nagrodę otrzymał za całokształt pracy i serce włożone w III sektor.

Tomku, czy spodziewałeś się, że otrzymasz Bursztynową Różę? 

Nie. Naprawdę nie. Po prostu robię swoją pracę najlepiej, jak umiem. A że mam często poczucie, że czegoś nie umiem, to ciągle próbuję uczyć się czegoś nowego.

Już wiemy, że zmieniasz kierunek swojej kariery. Czy ta nagroda to dla Ciebie symboliczne zamknięcie tych 18 lat w III sektorze? 

Na pewno bardzo wzruszające. Zwłaszcza że się nie spodziewałem, więc to zupełnie szczerze dowartościowuje te wszystkie trudy, które spotykały, zresztą nas wszystkich spotykają, w pracy pozarządowej. Myślę, że to jest dobra wróżba na przyszłość.

Zawsze powtarzam, że zmieniam tylko pracę, nie przyjaciół, więc mam nadzieję, że to nie jest odejście, tylko taktyczna zmiana pozycji i zwiększenie może jakichś sprawczości. 

A jakich sprawczości brakuje teraz NGO-som?

Wiele się zmieniło w ciągu ostatnich lat w sposobie działań NGOsów. Doszły nowe obszary do zagospodarowania, weszły nowe technologie i wydawać by się mogło, że idziemy do przodu… Lecz wciąż doświadczamy zderzenia z różnymi mechanizmami formalno-prawnymi, które w znacznym stopniu komplikują współpracę międzysektorową, zamiast ją upraszczać. Tryb konkursowy dla NGO, mimo istniejących prostszych rozwiązań wciąż jest wiodącym sposobem współpracy jednostek samorządu i NGO, a rozbudowane regulaminy konkursów i cała otoczka prawna z tym związana, dokładają pracy i nam i samorządom. Wciąż zmagamy się z przeróżnymi interpretacjami zapisów, czasami wzajemnie wykluczającymi się, bywa, że absurdalnymi z punktu widzenia realizatorów projektów. Siła przebicia NGOsów jest przez to wyhamowywana często jeszcze przed podjęciem działań i już na etapie tworzenia projektu musimy wymyślać rozwiązania związane z jakąś interpretacją prawa, a nie z samym działaniem i wprowadzaniem realnych zmian. Mam tutaj niestety smutną refleksję, że z perspektywy 18 lat pracy w trzecim sektorze nasza sprawczość niewiele wzrosła. A doszły kolejne obowiązki. I niestety nie widzę w najbliższej perspektywie wyraźnych oznak zmiany tego stanu rzeczy.

Masz swoje ulubione momenty pracy w organizacjach i z organizacjami?

Lubię te spotkania, po których ktoś podchodzi do mnie i mówi, że to, co usłyszał, zobaczył, czego doświadczył na przykład na naszym szkoleniu, było dla niej/niego cenne i ważne, i że już ma pomysł i nową energię na działanie. To przez lata najbardziej mnie motywowało do pracy i podnoszenia swoich kwalifikacji jako doradcy, animatora czy trenera NGO. Uwielbiam patrzeć, jak ludzie wokół mnie dzielą się tą dobrą energią społeczną, wymyślają i realizują ciekawe i ważne działania dla swoich sąsiadów, dzieciaków z okolicznych szkół, czy osób z niepełnosprawnością, jak dbają o środowisko naturalne oraz znacząco poszerzają i podnoszą poziom edukacji w naszym kraju. W NGOsach i wokół nich jest mnóstwo wspaniałych ludzi i to właśnie w tym tkwi ogromna siła sektora.

Co Twoim zdaniem musi się zmienić, żeby przybywało działaczy społecznych? 

Myślę, że w idealnym świecie nie bylibyśmy w ogóle potrzebni. Na szczęście i nieszczęście ten świat nie jest idealny, więc mamy co robić.

Jestem przekonany, że nie musimy się starać, żeby nas, działaczy społecznych, przybywało. Na pewno nas nie zabraknie. To jest coś, co jest dla mnie szalenie ważne. Ta myśl jest bardzo pozytywna, mimo tego, że jej źródło wynika z problemów społecznych, którymi musimy się zająć.

Wokół nas jest dużo ludzi, którzy chcą zmieniać rzeczywistość. Takich, którzy chcą robić coś dobrego dla innych, dla siebie. Dla mnie tą potrzebą była po prostu chęć działania dla innych. I wydaje mi się, że to się zapisuje w genach. Patrząc po moich dzieciakach i ich aktywności, mam wrażenie, że tak faktycznie jest. 

Jedyne, na co liczę, to że te wszystkie problemy, które staramy się w sektorze rozwiązywać, będą troszeczkę mniej ważyły i że procedury, które nie zawsze ułatwiają nam pracę, z czasem, będą coraz prostsze, będą dla nas przyjaźniejsze.

Po prostu chęć działania dla innych? Nie zapomnę moich pierwszych kroków w III sektorze pod skrzydłami Twoimi i Centrum Inicjatyw Obywatelskich w Słupsku. Co w takim razie było Twoją pierwszą inicjatywą społeczną?

Od ponad 25 lat towarzyszy mi pasja fotograficzna i to przez nią (dzięki niej) trafiłem do 3. sektora. Moim pierwszym działaniem były właśnie fotograficzne warsztaty dla dzieci z niepełnosprawnościami w Domu Pomocy Społecznej w Machowinku. Przez dwa lata jeździłem do nich kilka razy w miesiącu i próbowałem pokazać im to, co ja widzę przez obiektyw aparatu. To był pierwszy projekt społeczny, który realizowałem w ramach działań Centrum Wolontariatu w Słupsku. A potem trafiłem do Centrum Inicjatyw Obywatelskich i wpadłem już na całego  w pozarządowe sidła.😊 

Z tych wspomnień przenieśmy się do przyszłości. Czego życzysz sektorowi na kolejne 30 lat?

Wytrwałości, niezłomności i przede wszystkim sukcesów oraz docenienia, na które wszyscy w naszym sektorze po prostu zasługują. Aby 3. sektor był silny w procesie tworzenia zmian społecznych i piękny w swojej różnorodności działań. Patrząc po swoich koleżankach i kolegach, nie mam najmniejszych wątpliwości, że już tak jest i dalej tak właśnie będzie. 

Tomasz Keler — od 2006 roku związany z Centrum Inicjatyw Obywatelskich w Słupsku. Prezes Pomorskiej Sieci Centrów Organizacji Pozarządowych w latach 2022-2024. Ukończył XIV Szkołę Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego, Szkołę Komunikacji prowadzoną przez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce oraz Szkołę Trenerów Organizacji Pozarządowych STOP. Jest certyfikowanym doradcą Sieci SPLOT oraz certyfikowanym doradcą biznesowym (Fundacja Fundusz Współpracy dla kadry OWES w ramach projektu „Zintegrowany System Wsparcia ES”).

Pytanie miesiąca

Współpraca międzypokoleniowa pozwala na jeszcze lepsze działanie