Brak nogi to nie przeszkoda. W sporcie nie ma żadnych ograniczeń

Aleksandra Zubrzycka do polskiej reprezentacji kobiet w amp futbolu dołączyła kilka tygodni temu jako selekcjonerka. Anna Raniewicz — Kapitanka, swoją przygodę z piłką nożną rozpoczęła 2,5 roku temu. Rozmawiamy o sporcie, wyjątkowych kobietach i wyzwaniach, które czekają drużynę.

Klara Mirecka: Siła, odwaga, determinacja. Olu, jakimi słowami opisałabyś kobiety grające w amp futbol?

Aleksandra Zubrzycka: Mam wiele skojarzeń gdy myślę o moich piłkarkach. Na pewno wytrwałość, chęć dążenia do celu i rozwoju. Ale na myśl przychodzą mi też nieustanne przeszkody i próby ich pokonywania. Tak że szeroko pojęta „siła” będzie tu najlepszą odpowiedzią.

Kim są zawodniczki na co dzień? Co Was motywuje do treningów i gry?

Ola: Dziewczyny mają różne role. Część z nich jeszcze się uczy i studiuje, część jest matkami, które jednocześnie pracują. Każda z nich ma swoje obowiązki i jest zwykłą, choć jednocześnie niezwykłą kobietą. 

Anna Raniewicz: Zawodniczki pracują w księgowości, są nauczycielki, jest prawniczka, są dziewczyny, które wykonują prace związane z obsługą klientów, a także panie inżynier, które zajmują się ochroną środowiska czy też technologią kosmetyczną, prawie każda z nas zajmuje się czymś innym. 

Motywuje mnie to, że sport daje mi wolność, daje mi endorfiny, radość, poczucie spełnienia. Sport jest moją terapią. Gdy jest mi źle — idę na trening i oczyszczam głowę z problemów, a gdy jest mi dobrze, to tym bardziej chcę się rozwijać, być sprawna, zdrowa. Chcę pokazywać ludziom, że trudności trzeba traktować jak wyzwania. Trening kształtuje mój charakter, jestem odporna psychicznie, nie boję się potknąć, bo wiem, że to tylko etap, tylko chwila, która jeszcze bardziej mnie rozwija.

Fot. Paula Duda / Amp Futbol Polska

Ania, jak godzisz karierę sportową z życiem i obowiązkami prywatnymi? 

Ania: Mam duże wsparcie wśród najbliższych, ale również wśród koleżanek i kolegów z pracy, a także w lokalnej społeczności. Chociaż myślę sobie, że ciężko jest żyć ze sportowcem. Sport to wiele poświęceń, rezygnacja ze wspólnych weekendów z rodziną, wybieranie treningu zamiast oglądania wspólnie filmu. Sport to ciągły wybór, który niesie za sobą różne konsekwencje. Dobre jest rozwijanie siebie i stawanie się coraz lepszą piłkarką, natomiast druga strona medalu to mniej czasu dla bliskich i częste zmęczenie. Dlatego też bardzo doceniam swoich bliskich, którzy w najgorętszych okresach treningowych potrafią mnie odciążyć i pozwalają mi skupić się na treningach, zamiast na wszystkich obowiązkach życia codziennego. Samej na pewno byłoby mi ciężej. Często są to problemy logistyczne. Mam takie poczucie, że nie jestem sama i dużo osób mi kibicuje. Wiem, że mogę liczyć na dobre słowo, miskę gorącej zupy lub pomoc, gdy będę tego potrzebowała.

Jak wygląda Wasza codzienna praca w drużynie? Na co kładziecie największy nacisk?

Ola: Dziewczyny są rozrzucone po różnych częściach Polski. Niektóre na co dzień trenują same, inne z trenerami personalnymi, jeszcze inne z męskimi drużynami w amp futbolu (ponieważ w Polsce nie ma damskich drużyn poza reprezentacją) lub też z damskimi drużynami piłki obunożnej. Moją rolą jest układanie im dodatkowych planów treningowych, tak aby ich forma stale rosła. Są to głównie treningi motoryczne, wykonywane na siłowni lub w domu. Dziewczyny mają też treningi biegowe po to, aby przyzwyczajać mięśnie do wysiłku na kulach. Chcemy je rozwijać wielopłaszczyznowo. Żeby wzrastała nie tylko forma fizyczna, ale i mentalna. To jest bardzo ważne. Podczas zgrupowań próbujemy te wszystkie puzzelki połączyć i tworzyć fajną drużynę.

Co kryje się za kulisami meczów? Jak zagrzewasz drużynę do gry jako Kapitanka?

Ania: Staram się motywować swoją drużynę nie tylko przed meczem, bo uważam, że to już trochę późno. Próbuję dawać dobry przykład swoim zachowaniem, ciężkim treningiem, walką do samego końca. Wydaję mi się, że nie zawsze wygrana jest najważniejsza. Najważniejsze jest, aby trenować, podnosić swoje umiejętności, rozwijać charakter, a na meczu dać z siebie wszystko i nie bać się. Chcę, żeby moja drużyna była odważna, ufała sobie, cieszyła się z gry. Staram się obserwować drużynę, szukać jej mocnych stron, zauważać te słabsze i reagować. Przed rozgrywką zazwyczaj ustalamy plan, chcemy poczuć się bezpiecznie, jako kobiety lubimy znać różne scenariusze, motywujemy się nawzajem, bo wiemy kogo, na co stać i jak ważna jest wiara w zwycięstwo. Szczerze mówiąc, nigdy nie wiem, co powiem, zazwyczaj mówię to co czuję i myślę w danej chwili, to co płynie mi prosto z serca, to co według mnie jest prawdą.

Czy samodzielna codzienna praca, ćwiczenia, przygotowania, wymagają wielu poświęceń? 

Ania: Skłamałabym gdybym odpowiedziała, że nie. Niektórym się wydaję, że trenowanie jest proste, bierzesz piłkę i idziesz grać. Natomiast każdy jest człowiekiem, każdy z nas chciałby, żeby nasze życie było przyjemnością, a trening jest wychodzeniem poza strefę komfortu. Często zdarza się, że jesteśmy zmęczone po pracy, obowiązkach domowych, a tu jeszcze trzeba zrobić trening. Trenowanie to wybór, poświęcanie swego komfortu, aby osiągnąć cel. Oczywiście, że ja lubię trenować, ale to nie jest tak, że czasami się nie zmuszam do tego. Bardzo lubię trenować z drużyną na zgrupowaniach, wtedy dużo się dzieje, gramy zespołowo, nie martwię się o obowiązki domowe. 

Natomiast trening indywidualny w domu jest cały czas walką z myślami, które kotłują się w głowie: nie pójdę dziś na trening, bo pada deszcz, świeci słońce, zrobię trening jutro, jestem zmęczona, a może będę chora… i to tak w nieskończoność (śmiech). Ale gdy już wygram ze swoją głową — co zdarza mi się bardzo często — jestem zadowolona z treningu, cieszę się, że pobiegałam, że poćwiczyłam. Dlatego naprawdę, nie warto zwracać uwagi na demotywujące myśli w naszych głowach — trzeba robić swoje!

Jak oceniasz dostępność dla osób z niepełnosprawnościami na co dzień, w mieście, sklepie, komunikacji? Jakie trudności są najgorsze? Jak edukować społeczeństwo? 

Ania: Jeżeli chodzi o trudności związane z niepełnosprawnością, to ja naprawdę staram się na nich nie skupiać, od razu szukam rozwiązań, dlatego nie zauważam ich zbyt wiele. Najgorsze trudności to chyba są dolegliwości bólowe, to ogranicza mnie najbardziej. Chciałabym iść na długi spacer z psem, biegać z nim na dwóch nogach, ale dużo dni jest takich, że boli mnie noga i ciągle muszę walczyć z bólem. Staram się to ignorować, wybieram się na krótszy spacer, zamiast chodzenia jest rower, a gdy chcę pobiegać, robię to na kulach. Jednak ból jest moją codziennością. 

A jak edukować społeczeństwo? To proste, być prawdziwym, autentycznym, nie udawać. Gdy widzisz osobę bez nogi, na wózku, z niepełnosprawnością, to trzeba oswajać dziecko z tym co jest inne. To jest ogromna rola dorosłych, aby w przystępny sposób powiedzieć dziecku, że ktoś miał wypadek, że teraz ma protezę, dzięki której porusza się na dwóch nogach. Ważne, żeby nie robić z tego tematu tabu. 

Na co dzień pracuję w szkole, jestem nauczycielką i na początku pracy każdy uczeń pytał mnie, dlaczego mam taką dziwną nogę, a ja wprost odpowiadałam, że miałam wypadek, że nogi już nie mam, ale mam protezę, która pozwala mi żyć normalnie. Pozwalałam dotykać swojej protezy, pokazywałam ją z bliska, nie ukrywałam tego. Dzięki temu w mojej szkole nie ma tematu tabu i nikt nie boi się powiedzieć o mnie „pani z robotyczną nogą”. Należy oswoić to, co jest inne, a wtedy stanie się normalne.

Jak zaczęłyście swoje historie w piłce nożnej?

Ania: Do drużyny trafiłam dzięki swojemu protetykowi. Zadzwonił do mnie i zapytał, czy chcę przyjechać na zgrupowanie. Zawsze byłam aktywną osobą, lubiłam sport, nie bałam się wyzwań i ta odwaga pozwoliła mi spróbować czegoś, co wydawało się być niemożliwe. To było 2,5 roku temu, od tamtej pory uwielbiam ten sport i zawzięcie trenuje, aby być lepszą od chłopaków.

Ola: Historia zaczęła się, gdy miałam jakieś 5-6 lat i zobaczyłam pod płotem, jak koledzy z osiedla grają w piłkę. Zawsze mnie to nurtowało, czemu tylko tam są chłopcy, czemu nie ma żadnej dziewczynki i po jakimś czasie do nich dołączyłam. Później to już sami chcieli ze mną grać i wybierali mnie do swoich drużyn. Pamiętam, że w tamtym czasie mało popularne było, a może wręcz w jakiś sposób zabronione to, aby dziewczyny na WF-ie grały w piłkę. Udało się raz namówić nauczycielkę, żeby dała nam spróbować. Wtedy zobaczyłam, że koleżanki nic nie potrafią, a niedługo miał się odbyć jakiś turniej wewnątrzszkolny. Postanowiłam, że muszę kupić sobie gwizdek i zorganizować koleżankom trening, żeby je przygotować, bo chciałyśmy wygrać.

I co, ktoś przyszedł na trening?

Ola: Jasne, zebrałam jakieś 7-8 koleżanek. Trening zorganizowałam na stadionie, nie mam pojęcia, co my tam robiłyśmy, ale pamiętam, że miałam gwizdek, że miałam piłkę i jakoś próbowałam te dziewczyny nauczyć gry w piłkę. 

Aleksandra Zubrzycka Selekcjonerka / Fot. Paula Duda / Amp Futbol Polska

Szybko ujawnił się talent selekcjonerki! Ale jak wiem, najpierw była kariera zawodowej piłkarki.

Ola: W sumie i trenowanie innych i gra własna na boisku cały czas się przeplatały. Jak dowiedziałam się, że jest coś takiego jak kadra młodzieżowa województwa podlaskiego i że są jakieś różne kluby w województwie podlaskim, to zostałam do nich zaproszona. Jak pojawiły się turnieje Coca-Coli czy Tymbarka, to wzięłam w nich udział. Po jednym z takich wystąpień na murawie zauważył mnie trener i zaprosił właśnie do kadry wojewódzkiej. 

I w sumie tak to się zaczęło, że ze szkolnej kadry, przed kadrę klubową do kadry Podlasia. Zdecydowałam się na liceum ogólnosportowe, w którym była klasa piłkarska tylko dla dziewczyn. Od poniedziałku do piątku trenowałam w szkole, a w weekendy zjeżdżałam na treningi drużyny klubowej.

Po kontuzji i skończeniu szkoły poszłam na studia, podczas których grałam w DTS Helios Białystok, a potem dostałam propozycję do gry w pierwszej lidze. 

Jakoś w wieku 18 lat zrobiłam pierwszy kurs trenerski, więc grając w klubach, jednocześnie uczyłam młodsze koleżanki. Miałam także możliwość pracować przez sezon jako pierwszy trener futsalu w pierwszej lidze kobiet, a także na zaproszenie Niny Patalon zostałam kierownikiem reprezentacji Polski. 

Potem jeszcze grałam oraz trenowałam w Gdańsku i Gdyni, a na koniec tej całej historii wraz z dwoma kolegami założyłam fundację Złote Lwice, aby promować rozwój kobiecej piłki, a także prowadzić różne wersje treningów personalnych i w małych grupach dla kobiet.

No jednak jeszcze nie koniec historii. Bo właśnie rozpoczęłaś kolejny rozdział kariery w piłkarskim świecie. Jak to się stało, że trafiłaś do reprezentacji kobiet amp futbolu jako selekcjonerka?

Ola: Chyba los tak chciał i przyciągnęłam tę pracę marzeniami i myślami. Od zawsze tego chciałam. Zawsze o tym marzyłam, więc gdy do mnie zadzwonili, nie zastanawiałam się zbyt długo. Zazwyczaj wiem, czego chcę i tak było w tym przypadku. 

Jak oceniacie rozwój amp futbolu w Polsce i na świecie?

Ania: Na świecie bardzo mocno widać rozwój kobiecego amp futbolu, Mistrzostwa Świata w Kolumbii były zapalnikiem, który wpłynął na rosnącą popularność tego sportu wśród kobiet na całym świecie.

Ola: W 2024 roku dziewczyny zdobyły brązowy medal mistrzostw świata, co świadczy o szybkim rozwoju tej dyscypliny w Polsce i o tym, że dziewczyny chcą grać w piłkę. Jednak cały czas wkładamy duży wysiłek w rekrutację, aby zawodników i zawodniczek było coraz więcej. Dodatkowe piłkarki mogłyby wzbogacić kadrę, jak i wywołać pozytywną sportową rywalizację wśród aktualnych zawodniczek. W męskim amp futbolu ruszył właśnie 11. sezon Amp Futbol Ekstraklasy, ta liga składa się z 8 drużyn. Dziewczyny nie miałyby szans na taki turniej. W tych męskich drużynach na co dzień grają także nasze piłkarki, dołączają do treningów i rywalizują z nimi na równi. 

Jakie największe wyzwania stoją przed reprezentacją w najbliższym czasie?

Ola: Wyzwań przed reprezentacją jest naprawdę sporo. Takim pierwszym, które przychodzi mi do głowy, to jest ciągłe utrzymanie motywacji i formy, kiedy nie wiemy, co nas czeka w przyszłości. Czy jest szansa na jakiś mecz, turniej. Amp futbol rozwija się też w innych krajach, powstają nowe drużyny, więc my jesteśmy w takim ciągłym oczekiwaniu. W każdej chwili możemy się dowiedzieć, że za miesiąc, dwa, trzy, a może dopiero za pół roku czeka nas coś większego, coś, do czego warto się przygotowywać. 

Drugim wyzwaniem, które jest bardzo pozytywne i jest już pewne to turniej, który czeka nas pod koniec czerwca. Będzie to turniej AMP Football Cup, organizowany przez nas w dniach 27-29 czerwca.

Przyjeżdżają do nas drużyny zarówno męskie, jak i damskie z całego świata. Będzie to dla nas taki drugi większy sprawdzian, zaraz po zeszłorocznych Mistrzostwach Świata, które odbyły się w listopadzie. 

Jestem osobą, która lubi wrzucać dodatkowe zadania, więc wymyśliłam, że chciałabym z dziewczynami przebiec wspólnie jakąś trasę. Wstępnie jest już pomysł, abyśmy w maju przebiegły o kulach dystans 5 kilometrów. Zobaczymy, czy to się uda. 

Jedną z większych rzeczy, z którymi się zmagamy, jest na pewno mała liczba dziewczyn w drużynie. 

Anna Raniewicz Kapitanka / Fot. Paula Duda / Amp Futbol Polska

Czego w takim razie Wam życzyć? 

Ola: Jeżeli miałabym sobie sama czegoś życzyć, to chciałabym jeszcze kilka nowych, tak samo świetnych, tak samo uśmiechniętych, tak samo albo jeszcze bardziej zaangażowanych piłkarek, które chciałyby do nas dołączyć, chciałyby spróbować swoich sił.

Ostatnio dołączyła do nas 16-letnia dziewczynka, która jest po prostu niesamowita. To są takie momenty, których życzę każdemu trenerowi. Żeby czasem zjawiał się taki mały promyczek, który znowu daje takiego małego kopa do motywacji. Bo my też jesteśmy tylko ludźmi, też mamy swoje słabsze dni, swoje problemy, a zawsze nowe osoby, które wprowadzają coś fajnego, coś świeżego do drużyny, są dla nas taką dodatkową motywacją. Więc na pewno sobie bym życzyła poszerzenia kadry o jeszcze nowe zawodniczki, tak samo świetnej jak mamy aktualnie. 

Jeśli mogłabym sobie drugą rzecz zażyczyć…

Jasne, niech będą to trzy życzenia złotej rybki. 

Ola: To na pewno chciałabym dalej budować zaufanie dziewczyn. Zależy mi, żeby nie oceniały jakiegoś jednego ćwiczenia pod względem tylko niego, tylko żeby mi ufały, że to część, proces całego treningu. Że to wszystko, nawet najbardziej, wydawałoby się błahe ćwiczenia, robimy po coś. Znamy się tak naprawdę dopiero drugi miesiąc, a ja widzę, że to zaufanie już zaczyna się budować, więc chciałabym, żeby było tylko lepiej. Spotykam się z dużą otwartością ze strony dziewczyn. Jak się coś dzieje, to czuję, że przychodzą do mnie, czuję, że chcą ze mną rozmawiać. Chciałabym, żeby to się utrzymało. Właśnie w takiej formie, w której czują się wspierane i czują się wysłuchane. 

No i 3! Oczywiście życzę też, żeby kiedyś przyszedł kolejny medal, kolejne mistrzostwo. Nie życzę tego sobie, nie chodzi o to, że ja bym chciała zostać złota, tylko chciałabym, żeby to one były złote, bo naprawdę na to zasługują.

Ania: Zgadzam się z tym, że na pewno można życzyć nam powiększenia zespołu, aby było coraz więcej kobiet w amp futbolu. Złota również można nam życzyć na kolejnych mistrzostwach świata. A tak osobiście, dla mnie, to przede wszystkim zdrowia, o resztę zawalczę sama.

Pytanie miesiąca

Czy jesteś feministą_feministką?