Kultura musi oswajać zmiany zachodzące w świecie

O kulturze w Słupsku, budowaniu społeczności wokół niej oraz inkluzywności, rozmawiamy z Jolantą Krawczykiewicz i Katarzyną Sygitowicz-Sierosławską ze Słupskiego Ośrodka Kultury.

Klara Mirecka: Czy możecie opowiedzieć, jaką rolę – według Was – odgrywa kultura w takim mieście jak Słupsk? Co ją wyróżnia na tle większych ośrodków?

Jolanta Krawczykiewicz: Nie wiem, czy w dużych ośrodkach, takich jak Warszawa, Gdańsk, Kraków itp. ludzie działający w kulturze potrafią wymienić wszystkich innych działających w ich mieście i czy podejmują ze sobą współpracę. W Słupsku niemal każdy z nas dokona oznaczenia miejsc kultury na planie miasta, przypisze do tego ludzi i będzie podejmował próby współpracy. Zaś jeśli chodzi o rolę kultury, to jej złożoność jest wielowarstwowa. Kultura jest przestrzenią do integracji nowoczesności i tradycji (np. dawna ceramika słupska, którą odnaleźli muzealnicy w rzece, spowodowała powstanie Pracowni Ceramicznej SOK), do integracji międzypokoleniowej, międzykulturowej i może nawet do integracji rodzinnej. Kultura buduje mądrzejszą społeczność, pobudza do otwartości i podnosi jakość życia. Jest narzędziem do terapii, do rewitalizacji, do animacji, katalizatorem zmian i tak naprawdę „sky’s the limit”.     

Jak buduje się społeczność wokół instytucji kultury w Waszym mieście? Co działa, a co bywa trudne?

Katarzyna Sygitowicz-Sierosławska: Działa na pewno wypracowanie obrazu instytucji otwartej, reagującej na potrzeby i inicjatywy stowarzyszeń, osób niezrzeszonych czy grup nieformalnych. Budowanie to zawsze jest proces. Na społeczność SOK-u trzeba spojrzeć z różnych stron, po pierwsze to pracownicy, którzy skupiają wokół własnych działań wolontariuszy, artystów i przyjaciół. Druga grupa to osoby wokół artystycznych pracowni tematycznych, w tym uczestnicy zajęć, ich bliscy i znajomi. A trzecia, szczególna grupa przychodząca z własnymi inicjatywami, w tym „SOK, po godzinach”, czyli nieformalne spotkania pasjonatów w „trzecim miejscu”, którym stała się nasza instytucja. Zawsze trudne jest budowanie więzi, ale dzięki uważności na potrzeby odbiorców przy jednoczesnym tworzeniu warunków do wzmacniania poczucia współwłasności i współodpowiedzialności za działania staje się to możliwe.

Czy zauważacie, że mieszkańcy Słupska utożsamiają się z SOK-iem, z jego działaniami jako „swoim miejscem”?

Jolanta: Społeczność skupiona wokół ośrodka to niemal 1000 uczestników zajęć stałych, 50 pracowników, wolontariusze, twórcy i odbiorcy kultury, animatorzy, organizacje pozarządowe, grupy nieformalne. Gros z nich nie tylko tworzy SOK, ale ma wpływ na wibracje naszego miasta. Przykładem może być grupa Klub „Tango en la Rotonda”, stworzony 5 lat temu przez Annę Pietruszewską, dla której tango stało się dominantą i która miała kompetencje i charyzmę, by zgromadzić wokół siebie ludzi przyjmujących od niej tangowe nauki. Dziś społeczność słupskich tangueros organizuje milongi, happeningi w przestrzeni miasta, noce tanga w ratuszu i buduje sieć z polskimi tangueros. A te pięć lat temu znaleźliśmy po prostu nić porozumienia i odrobinę przestrzeni. Przykłady możemy mnożyć, ale chcę się podzielić jeszcze jednym. Również 5 lat temu (paradoksalnie dociera do mnie, że pandemia stała się wyzwalaczem ciekawych inicjatyw) przystąpiliśmy do organizacji Operacji Czysta Rzeka i od tamtej pory co roku gromadzimy wolontariuszy gotowych brać sprawy w swoje ręce i sprzątać brzegi Słupi. Pięknie też rezonują mieszkańcy w zbiórkach crowdfundingowych realizowanych przez nas na różnych platformach. Jest to swoisty sprawdzian poparcia dla naszych działań.

Jakie formy współpracy z lokalnymi grupami czy twórcami są dla Was najcenniejsze?

Jolanta: Sieć powiązań w SOK-u wygląda bardzo imponująco. Podejmujemy współpracę z niemal trzydziestoma organizacjami pozarządowymi, co działa jak inkubator inicjatyw. Ze  sprawozdania za rok 2024 wynika, że zorganizowaliśmy 383 wydarzenia. Samym nam trudno w to uwierzyć.  Na pewno ewenementem w skali kraju jest festiwal 3 Teatry, gdy każdorazowo w marcu organizujemy wspólnie z instytucjami artystycznymi Nowym Teatrem im. Witkacego w Słupsku i Teatrem Lalki Tęcza festiwal, który jest swoistym przeglądem sezonowych spektakli, okazją do spotkań do celebracji święta, wręczenia nagród itp. 

Czy są projekty lub wydarzenia, które szczególnie poruszyły lokalną społeczność? Takie, które „zatrzymały” bądź “poruszyły” miasto?

Katarzyna: Zdecydowanie to SALWA — Słupska Akcja Lokalnego Wystrzału Artystycznego, w tym roku odbyła się 9. edycja. A zaczęło się od studentów Uniwersytetu Gdańskiego i ich pomysłu na „poruszenie” miasta. Młodzi ludzie zgłosili się do SOK-u z inicjatywą zorganizowania festiwalu o charakterze jarmarcznego karnawału artystycznego, ich ideą było pokazanie w jednym miejscu, jednego dnia jak największej ilości działań kulturalnych. Od 2015 roku, w jeden dzień miasto „wybucha Salwą”. Program realizowany jest w trzech strefach: Zasobów, Akcji i Reakcji a działania rozciągają się od Parku Pianistyki Polskiej do Białego Spichlerza. Warsztaty, koncerty i zespoły taneczne na czterech scenach, animacje, stoiska informacyjne instytucji i stowarzyszeń, strefa edukacyjno-profilaktyczna, kiermasz rękodzieła oraz festiwal foodtrucków. Fenomenem festiwalu jest połączenie we wspólnych działaniach wielu miejskich instytucji. Szacunkowo w czasie festiwalu spotyka się około 10 000 osób. Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego dwa lata temu wybrał SALWĘ jako fenomen do zbadania na żywo i opisania, jako najciekawszy ze słupskich festiwali. 

Czy instytucje kultury mogą być dziś przestrzenią nie tylko dla sztuki, ale też dla lokalnej rozmowy, integracji, zmiany społecznej?

Jolanta: Mogą, muszą, powinny – bez znaczenia jak to nazwiemy, powinniśmy jako dom kultury uwzględniać konieczność oswajania zmian zachodzących w świecie. Reagowaliśmy błyskawicznie na zmiany czasu pandemii i na wybuch wojny w Ukrainie. Widzimy, jak ważne w podejmowanych działaniach są elementy więziotwórcze, tworzenie relacji, aktywizacja różnych środowisk. Dostajemy w zamian zaufanie, zaangażowanie, wsparcie i poczucie sprawczości.

Jak reagujecie na potrzeby różnych grup społecznych? Czy kultura w Słupsku może być inkluzywna?

Katarzyna: Nie wystarczy napisać na stronie „przyjazna placówka wspierająca oddolne akcje”. Tu pojawia się termin „partycypacja”, a zatem znalezienie narzędzi dla diagnozy potrzeb, ale też sposobów na oddanie projektowania oferty w ręce odbiorców. Studio Inicjatyw, czyli konkurs na inicjatywy mieszkańców realizowane przy wsparciu zasobów SOK czy w ramach „Domy Kultury +” projekt pod hasłem „zrób, co wymarzysz”, dają możliwość włączenia do naszego programu propozycji oddolnych. Najcenniejsza jest sytuacja, gdy któraś z inicjatyw pozostaje po zakończeniu projektu jak np. „Szkice plenerowe” warsztaty dla plastyków, zaczęły się jako inicjatywa oddolna i przemieniły w cykliczne spotkania. Podczas ubiegłorocznej prowadzonej przez SOK diagnozy potrzeb, zidentyfikowano potrzeby kulturalne wśród osób uchodźczych. Nawiązanie tych kontaktów zaowocowało zorganizowaniem np. koncertu z okazji Międzynarodowego Dnia Migrantów „Muzyka bez granic”.

Który moment w pracy kulturalnej najbardziej Was poruszył lub został z Wami na dłużej?

Katarzyna: Chyba mam szczęście, bo jest wiele takich momentów, to pewnie z powodu ilości przepracowanych lat. Zawsze wzruszają mnie spotkania po latach, gdy ktoś mówi, jak wiele znaczyło w ich późniejszym życiu i jak wiele mógł/mogła wziąć dla siebie z doświadczenia aktywności w różnych działaniach kulturalnych. Wtedy jest pewność, że możliwość wspierania rozwoju człowieka przez udział w zajęciach edukacji kulturalnej to nie jest frazes. I na pewno wspaniałe jest, kiedy nasi (instruktorów) wychowankowie wracają jako pracownicy albo współpracownicy do SOK. Agata miała siedem lat jak przyszła do grupy teatralnej, dzisiaj razem pracujemy, a ona prowadzi znakomitą grupę „Teatr Osobliwy” i takich przykładów jest więcej.

Czego Wam brakuje, a co Was napędza do działania w lokalnym kontekście?

Katarzyna: Czego brakuje? Pieniędzy. Ta kołderka jest od zawsze za krótka. Pozyskiwanie środków zewnętrznych spowodowało zatrudnienie pracowników specjalizujących się w pisaniu „projektów”, z jednej strony jest naprawdę dużo miejsc, gdzie dobre pomysły mogą znaleźć wsparcie, z drugiej planowanie programu jest trudne, bo ciągle – „czekamy na wyniki”. Ale ważniejsze jest to, co napędza: pełna sala na koncercie, spektaklu albo spotkaniu, po kilku godzinach od ogłoszenia – brak miejsc na warsztaty i oczywiście ludzie, którzy mówią nam z uśmiechem dzień dobry na ulicy czy w sklepie, a kojarzymy ich właśnie jako uczestników zajęć, czy publiczność. Mnie napędza też motywacja wewnętrzna, ta praca łączy moje zainteresowania i pasje. Lubię tę robotę.

Gdybyście miały zaprosić kogoś z zewnątrz do Słupska – co byście pokazały, żeby poczuł ducha tutejszej kultury?

Jolanta: Dwa lata temu przyjechał do Słupska Mikołaj Trzaska, wybitny muzyk, kompozytor z Trójmiasta. Oprowadziłam go śladami dawnej słupskiej społeczności żydowskiej. Powiedział, że takiego Słupska nie znał i że opowie tę historię muzyką. W listopadzie 2024 świat usłyszał dźwięki nagrane w dawnym żydowskim domu przedpogrzebowym w Słupsku na płycie Eternity for a While. Po cichu liczę, że to nie koniec ważnych splotów okoliczności związanych z dziedzictwem miejsca.
A gdyby chcieć poczuć wszystko, co ważne w słupskiej kulturze, to oczywiście zapraszamy na SALWA Festiwal. Kolejna edycja już za rok… byleby pogoda dopisała.

Rozmówczynie:

Jolanta Krawczykiewicz – dyrektorka Słupskiego Ośrodka Kultury od 2011. Od 1981 związana z offowym teatrem Rondo w Słupsku. Pomysłodawczyni i komisarz Słupskiego Festiwalu Monodramów „Sam na scenie”, Finału Turnieju Teatrów Jednego Aktora Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego „Sam na scenie”, Ogólnopolskiego Konkursu Interpretacji Dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza „Witkacy pod strzechy”. Entuzjastka dialogu międzykulturowego – organizatorka Spotkań z Kulturą. Laureatka nagród w dziedzinie upowszechniania i ochrony dóbr kultury, nominowana do Nagrody Polin w 2017.

Katarzyna Sygitowicz-Sierosławska – instruktorka teatralna, pedagożka, artterapeutka, animatorka kultury. W pracy skupia się na praktyce i działaniu. Za swoją działalność w kolejnych latach otrzymywała nagrody władz lokalnych, wojewódzkich oraz MKiDN. Odznaczona brązowym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Obecnie pełni funkcję zastępcy Dyrektora Słupskiego Ośrodka Kultury.

Pytanie miesiąca

Czy wiesz, jak skutecznie utylizować plastik?