(od autorki artykułu) Nie jestem ani historyczką, ani naukowczynią, ani tym bardziej ekonomistką i wchodząc do sektora ekonomii społecznej, chciałam zapoznać się z tematem. Trafiałam na trudne podręczniki lub pobieżne i wybrane informacje z tej dziedziny w Internecie. W końcu trafiłam na “Szkic do historii ekonomii społecznej w Polsce” autorstwa Piotra Frączaka, który pozwolił mi się zagłębić w temat w sposób przyjazny i zrozumiały dla laiczki. Mój artykuł jest w dużej mierze streszczeniem publikacji uzupełnionej także o dodatkowe informacje. Bardzo podoba mi się także szersza perspektywa, jaką Frączak przytoczył i którą pięknie widać w tym cytacie: “Do momentu odzyskania niepodległości w 1918 roku to właśnie ekonomia społeczna była w dużej mierze ostoją polskości, a także sposobem budowania podstaw ekonomicznych przyszłego, niepodległego państwa”. Idąc za myślą, że jako organizacje społeczne (w tym podmioty ekonomii społecznej) mamy wpływać na kształtowanie świadomości obywatelskiej, ukazanie kluczowej roli ruchu spółdzielczego w historii naszego społeczeństwa wydaje mi się znaczące.
Historia ekonomii społecznej to opowieść o marzeniach, czasem utopijnych, które urzeczywistniono. I które dalej urzeczywistniamy.
U źródła, czyli jałmużny, kościoły i fundacje
Według Frączaka, ekonomia społeczna wywodzi się z tradycji wzajemnej pomocy i współpracy, kultywowanej już w średniowieczu. Przyznam, że i ja do tych początków odwołuję się, gdy przybliżam początki kształtowania się społecznej odpowiedzialności, której wyrazem były wszelkie działania charytatywne. A one koncentrowały się przede wszystkim wokół instytucji religijnych, jak kościoły, klasztory, zakony i szpitale. Natomiast finansowane były przez jałmużny i darowizny tych bogatszych panów, którzy całoroczny wyzysk wymazywali taką “świętą wymianą”. Takie podejście przyniosło w XIII wieku niesamowity rozwój żebraczych zakonów, które szerzyły chrześcijańskie wartości i pomagały biednym.
W średniowieczu istniały już fundacje, choć było to zupełnie coś innego niż dziś. Fundacja była aktem donacji na określony cel, jednak istotne było to, że nie ograniczała się do jednorazowej pomocy. Można to porównać to obecnej darowizny celowej. Zwykle chodziło o zapewnienie stałego wsparcia finansowego na rzecz funkcjonowania szpitala czy zakonu, które miało służyć potrzebującym, np. chorym, ubogim lub pielgrzymom. Fundacja, która polegała np. na przekazaniu ziemi, stanowiła często kapitał danej instytucji, bo dochody z jej uprawy były stałym źródłem dochodu.
Reformacja, która pojawiła się w XVI wieku, wprowadziła inne spojrzenie na działalność charytatywną. Marcin Luter podkreślał, że pomaganie innym jest lepsze niż kupowanie odpustów. Zmieniło się podejście do biedy i żebractwa. Zaczęto gloryfikować pracę jako wartość i społeczną odpowiedzialność. Pojawiły się także próby tworzenia bardziej zorganizowanej pomocy publicznej.
Początki spółdzielczości: wspólnoty, braterstwa
Frączak nie tylko klasztory i szpitale postrzega jako ówczesne przedsiębiorstwa społeczne, ale także wszelkiego rodzaju zrzeszenia na wsiach czy miastach, związane ze wspólną lokalizacją lub wykonywaną pracą. Solidarna praca odbywała się np. w ramach wspólnot wiejskich agrarnych, wspólnym użytkowania ziemi i zasobów, np. pastwisk i lasów. Wiele z nich przetrwało w Polsce aż do rozbiorów. Gwarectwa były wspólnotami górników, którzy dzielili zyski z wydobycia i organizowali wspólną pomoc, np. w Olkuszu, gdzie budowano chodniki i odwadniano kopalnie. Górnicy mieli kasę pomocy wzajemnej na wypłaty rent i zapomogi. Podobny model to kopalnia soli w Wieliczce – pionierskie przedsiębiorstwo przemysłowe zarządzane samodzielnie przez pracowników.
W naszym regionie znane są maszoperie kaszubskie, które były wspólnotami rybaków. Ludzie współpracowali na morzu i wspierali się nawzajem, zapewniając materialną pomoc rodzinom w razie nieszczęścia. Natomiast komuny miejskie i cechy (zrzeszenia rzemieślników) organizowały życie w miastach, dbając o jakość produktów i wspólne interesy członków. Cechy pełniły funkcje pomocowe i kontrolowały rynek pracy oraz produkcję, tworząc coś na kształt dzisiejszych związków zawodowych.
Te wspólnotowe formy organizacji pokazują, jak głęboko zakorzeniona była w średniowieczu idea współczesnej ekonomii społecznej, bazująca na solidarności, współpracy i wspólnej odpowiedzialności za dobrobyt społeczności.
Pisząc o kiełkowaniu ekonomii społecznej nie można pominąć postaci Stanisława Staszica (1755-1826). Wyprzedzał swój czas, a na jego inicjatywach wzorowano się w kwestii współczesnych działań gospodarczych opartych na zrównoważonym rozwoju. Połączył ideę pracy organicznej z działalnością społeczną. Staszic był także zwolennikiem nowoczesnej edukacji i jednym z kluczowych twórców Uniwersytetu Warszawskiego oraz szkolnictwa technicznego. Jego działania skupiały się na kształceniu specjalistów, by Polska nie musiała sprowadzać fachowców z zagranicy. W kwestii gospodarki był zwolennikiem rozwoju endogenicznego — zależnego od rodzimych zasobów i talentów, a nie zysku za wszelką cenę. Największym osiągnięciem Staszica było stworzenie Towarzystwa Rolniczego Hrubieszowskiego, które stało się modelem samoorganizacji chłopów. Przekazał ziemię pod dziedziczne użytkowanie, w zamian za aktywne uczestnictwo w społeczności i wypełnianie obowiązków na rzecz wspólnoty. System ten obejmował m.in. wsparcie dla sierot, starców oraz pomoc w przypadku klęsk żywiołowych, takich jak nieurodzaje czy pożary. Z dochodów Towarzystwa finansowano edukację, opiekę zdrowotną oraz kredyty na rozwój, z wyłączeniem konsumpcji. Towarzystwo miało charakter samorządny, a jego działalnością kierowała Rada Gospodarcza oraz dziedziczny prezes (w wyjątkowych sytuacjach Rada mogła wyznaczyć nowego dziedzicznego prezesa). Członkowie Rady wybierani byli w sposób pośredni — każda osada delegowała po trzech elektorów, którzy dokonywali wyboru radnych. Oprócz pełnienia swoich funkcji radni mieli również obowiązek dbania o porządek we wsiach, które reprezentowali. Staszic w swoim testamencie przekazał cały majątek na rzecz społeczności Hrubieszowa, uwalniając chłopów od pańszczyzny. Fundusze przeznaczył również na wsparcie szpitali i edukację, łącząc działalność charytatywną z budowaniem kapitału służącego długoterminowemu rozwojowi.
XIX-wieczna ekonomia społeczna w podzielonej Polsce
W XIX wieku, specyficzne warunki zaborów w Polsce wpłynęły na kształtowanie się ekonomii społecznej, bazującej na pracy organicznej. Idea ta, promowana przez polskich organiczników, opierała się na przekonaniu, że odrodzenie narodu wymaga wytrwałej pracy, mimo przeciwności losu. Jak podkreśla Frączak w tych działaniach widać, że kwestia polskości i wspieranie rozwoju gospodarczego narodu była motywem przewodnim we wszystkich trzech zaborach. Oto kilka przykładów pracy organicznej.
W zaborze pruskim
W Wielkopolsce, na Śląsku i Pomorzu praca organiczna rozwijała się w warunkach państwa prawa, co sprzyjało systematycznym działaniom mimo germanizacji. Na przykład inicjatywy dr. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu koncentrowały się na wspieraniu rolnictwa, edukacji i drobnego przemysłu. Sztandarowym przykładem była budowa Poznańskiego Bazaru – hotelu z zapleczem handlowo-usługowym, którego celem było wspieranie polskiego przemysłu oraz działalności społecznej. Choć początkowo Bazar borykał się z trudnościami finansowymi, z czasem stał się kluczowym ośrodkiem życia społecznego Wielkopolski. Jego rola wykraczała poza działalność gospodarczą – był miejscem spotkań patriotycznych i wspierał edukację, m.in. poprzez Towarzystwo Naukowej Pomocy, które kształciło utalentowaną młodzież z niezamożnych rodzin. W odpowiedzi na germanizację i problemy ekonomiczne, takie jak lichwa, Polacy w zaborze pruskim organizowali kasy pożyczkowe oraz spółdzielnie kredytowe (tzw. banki ludowe). Od 1861 do 1913 powstało 204 banki z 125 tysiącami członków. Spółki zrzeszyły się w Związek Spółek Polskich (później Związek Spółek Zarobkowych), a jego rolą była wymiana doświadczeń i rozwój lokalnych inicjatyw. Właśnie te banki w Wielkopolsce stały się narzędziem walki z zaborcą, zachęcając Polaków do oszczędzania w polskich instytucjach. Szczególnie po 1904 roku, gdy władze pruskie próbowały ograniczyć kapitał Polaków, działania spółdzielni zyskały wymiar patriotyczny, mobilizując społeczeństwo do wspólnego działania.
W zaborze austriackim
W zaborze austriackim spółdzielczość próbowała wzorować się na modelu wielkopolskim, jednak realia działania były inne. Choć Austria była wielonarodowym państwem, to od końca XIX wieku zapewniała swoim prowincjom większą autonomię i nie prowadziła tak jednoznacznej polityki antypolskiej. Dlatego głównym wyzwaniem dla spółdzielców nie była walka z germanizacją, lecz przeciwdziałanie biedzie i biurokracji. Początki spółdzielczości kredytowej w Galicji sięgają lat 60. XIX wieku, ale dopiero po wprowadzeniu ustawy o stowarzyszeniach gospodarczych w 1873 roku ruch ten nabrał dynamiki. Warto wspomnieć powołanie w 1890 roku w Czernichowie pierwszej Kasy Stefczyka, czyli kasę oszczędności i pożyczek, której działalność szybko zyskała popularność. W ciągu dwóch dekad powstało ich ponad tysiąc. Bardzo dobrze rozwijały się stowarzyszenia rolnicze i rzemieślnicze, choć niestety większość z nich nie była trwała. W 1882 roku powstało Lwowskie Towarzystwo Kółek Rolniczych, którego działalność była znacznie szersza niż podobnych organizacji w Wielkopolsce. Oprócz edukacji rolniczej kładło nacisk na tworzenie kas pożyczkowych, sklepów i przedsiębiorstw chroniących przed wyzyskiem.
W zaborze rosyjskim
Sytuacja na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim była nieco inna, bo najważniejszym celem społecznym była walką z rusyfikacją, kwestia świadomości narodowej i języka polskiego. Edukacja i samokształcenie były kluczowe dla polskiej tożsamości, a w szkołach, nawet tych średnich, prowadzono tajne nauczanie przedmiotów zabronionych. Działały prężnie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Towarzystwo Oświaty Narodowej czy lokalne koła oświatowe. Nawoływano do bojkotu szkół państwowych i zakładano szkoły prywatne, które działały jak przedsiębiorstwa społeczne. Organizacje takie jak Polska Macierz Szkolna i Towarzystwo Kultury Polskiej wspierały ich funkcjonowanie i finansowanie.
Prawo w tym zaborze było o wiele bardziej restrykcyjne, co także ograniczyło rozwój spółdzielczości. Był zresztą zakaz zrzeszania się, a jeśli już jakaś inicjatywa dostała zezwolenie od cara, jak Towarzystwo Rolnicze, to jej funkcjonowanie było także regulowane — np. mogli organizować zebrania raz w roku. Próbowano zatem obejść prawo i raczej zachęcano do zakładania spółek handlowych obywatelskich w formie Domów Zleceń Publicznych. Na początku 1869 roku powstały pierwsze stowarzyszenia spożywcze, takie jak „Merkury” w Warszawie, „Oszczędność” w Radomiu i „Zgoda” w Płocku. Co ciekawe, według prawa, spółki spożywcze były “instytucjami dobroczynnymi” i podlegały” Wydziałowi Hygieny Ludowej i Dobroczynności Publicznej w ministerstwie spraw wewnętrznych. Podobne problemy mieli rzemieślnicy w rejestracji spółek powoływanych dla wspólnego zakupu surowca i sprzedaży produktów. Z kolei w rolnictwie rozwijały się spółki i syndykaty, mające na celu poprawę warunków handlowych i edukację zawodową. Powstały także organizacje, które miały wspierać rozwój ruchu spółdzielczego, jak Komisja Współdzielcza lub Bank Towarzystw Spółdzielczych.
W rozwój ekonomii społecznej wpisane są także spółdzielnie uczniowskie, które miały nie tylko krzewić ducha polskości, ale także uczyć zaradności i aktywizować społecznie. W okresie zaborów działało jednak zaledwie 8 spółdzielni uczniowskich. Pierwsza została założona w Pszczelinie w 1900 roku przez działaczkę oświatową Jadwigę Dziubińską, członkinię Towarzystwa Kooperatystów. Cztery lata później, w 1904 roku, Dziubińska założyła kolejną spółdzielnię w Kruszynku, koło Włocławka, w szkole gospodarczej dla dziewcząt wiejskich. Pierwsza spółdzielnia uczniowska w szkole średniej ogólnokształcącej powstała w Warszawie w 1906 roku.
Złota era w Wolnej Polsce i upadek
W 1920 roku uchwalono pierwszą ustawę o spółdzielniach, co niezwykle wzmocniło rozwój ruchu spółdzielczego. Ustawa ta jest uznawana za jedną z najlepszych i najbardziej nowoczesnych regulacji prawnych dla spółdzielczości w Europie w tamtym okresie. Organizacje, które chciały kontynuować swoją pracę rozpoczętą w czasie zaborów, zaczęły tworzyć związki branżowe czy sektorowe. Powołano Państwową Radę Spółdzielczą jako najwyższy organ spółdzielczości. Rozwijała się edukacja (Spółdzielczy Instytut Naukowy), także w ramach spółdzielczości uczniowskiej wspomaganej przez dobrze znany “Społem” czy Związek Nauczycielstwa Polskiego. To także czas rozkwitu spółdzielni mieszkaniowych, które nie tylko rozbudowywały miasta, ale także realizowały programy społeczne jak Warszawskie Spółdzielnie Mieszkaniowe. Spółdzielnie wiejskie, zwłaszcza w drugiej połowie lat 30., zyskiwały na znaczeniu i liczebności. W tym czasie około 120 tysięcy rolników było członkami spółdzielni spożywców. Ich działalność była różnorodna, były to m.in. spółdzielnie zaopatrzeniowe, mleczarskie, kredytowe, skupu zwierząt czy sprzedaż narzędzi rolniczych. Spółdzielnie spożywcze, choć słabsze ekonomicznie, odgrywały istotną rolę w budowaniu patriotyzmu i samoświadomości chłopów. W 1937 roku połączyły się w Związek Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo-Gospodarczych.
Po II Wojnie Światowej nastąpiło podporządkowanie spółdzielczości władzy centralnej. Wprowadzono przymusową kolektywizację i proces etatyzacji wszelkich działań przedsiębiorczych i społeczno-gospodarczych. Spółdzielczość straciła swój potencjał organizacji samopomocowych i samorządowy charakter. W latach 50. wiele spółdzielni zostało rozwiązanych, a te, które przetrwały, pozostawały pod silną kontrolą. Z kolei te, które powstawały, nie miały nic wspólnego z pierwotnymi ideałami, były związane z realizowaniem celów politycznych i wspieranie budowy socjalistycznej gospodarki. Często były postrzegane jako instytucje działające w interesie władzy, a nie społeczeństwa. Wiele z nich działało na zasadzie formalnego zarządzania z góry, z niewielkim wpływem zwykłych członków na decyzje. Pojawiły się zjawiska korupcji oraz marnotrawstwa. Niewłaściwe zarządzanie i brak efektywności w wielu przypadkach prowadziły do bankructwa lub do nieoptymalnego wykorzystania zasobów, co dodatkowo podważało zaufanie do ruchu spółdzielczego.
Transformacja ustrojowa w 1989 roku przyniosła nadzieję na renesans polskiej spółdzielczości. I choć w nowej gospodarce rynkowej odzyskano swobodę działania i powrót do społecznych i demokratycznych form organizacji, to wciąż spółdzielnie kojarzą się z reżimem komunistycznym, bylejakością, nieefektywnością i cwaniactwem.