Na działce o powierzchni 1500 m² znajdzie się m.in. ogród z rodzimymi gatunkami, sandarium dla zapylaczy, żabiarium, fungarium z hodowlą grzybów, szklarnie, kuchnia warsztatowa oraz miejsce na eksperymenty z energią odnawialną i gospodarowaniem wodą. Całość ma charakter edukacyjny i zaprasza do wspólnego działania – od sadzenia roślin po wspólne gotowanie. HUBA to także laboratorium biomateriałów: z fusów po kawie, obierek czy muszli ostryg powstają gąbki, formy czy opakowania. To projekt regeneracji – nie tylko terenu, ale i relacji z otoczeniem. Nazwa nawiązuje do huby grzybowej – organizmu przetwarzającego materię i umożliwiającego obieg życia. Taką rolę ma pełnić HUBA w przestrzeni miejskiej.

Magda Jabłońska: Od czego się wszystko zaczęło? Jak narodził się pomysł na HUBę i co Was połączyło?
Kuba Łukaszewski: Pomysł pojawił się, gdy połączyliśmy siły. Od lat współpracujemy w ramach działań 100czni, stawiając na aspekty społeczne i miastotwórcze. Zależało nam, by tworząca się na naszych oczach dzielnica – szczególnie cenna ze względu na centralną lokalizację – była funkcjonalnie różnorodna. Chcieliśmy odejść od wizerunku miejsca wyłącznie imprezowego czy gastronomicznego. Już teraz działają tu przestrzenie kulturalne, sportowe, warsztatowe. Kolejnym krokiem była przestrzeń eksperymentalna, ekologiczna i edukacyjna. Mieliśmy wizję miejskiej farmy – zielonej enklawy i jednocześnie poligonu do testowania rozwiązań, które może uda się wdrożyć gdzie indziej. Tak właśnie traktujemy 100cznię. Gdy pojawiła się możliwość zagospodarowania działki, uznaliśmy, że to ten moment. Odezwaliśmy się do Michaliny z Fundacji Plony, działającej na Stoczni Cesarskiej, bo wiedzieliśmy, że zrozumie ten kierunek. Potem dołączyła Blanka.

Czy to jest Wasz autorski pomysł, czy inspirowaliście się jakąś inną inicjatywą – może innowacją społeczną, którą gdzieś już widzieliście?
Michalina Jasińska: To raczej zbiór wcześniejszych doświadczeń – w innych konfiguracjach, może na inną skalę. Teraz wchodzimy w nowy wymiar, ale wszystko wyrasta z tego, co już robiliśmy. Połączenie tych elementów daje poczucie nowości. Nie wzorowaliśmy się na żadnym konkretnym projekcie – nie było na to czasu. Pomysł dojrzewał w rozmowach i z nich wyewoluowała HUBA.



No właśnie – skąd nazwa HUBA? Czy to coś symbolicznego? Akronim?
Blanka Byrwa: Roboczo nazwaliśmy to Biohub. Na 100czni powstaje też Arthub. A że tych „hubów” na świecie robi się coraz więcej, to z tego międzynarodowego słowa wyrosła nam… polska Huba – trochę przekornie. Ale też dlatego, że sama „huba” ma piękną, bogatą symbolikę. Grzybnia to potężna materia – porasta wszystko, przetwarza materię, funkcjonuje w obiegu zamkniętym. I my też chcemy w Hubie „przetwarzać”.



Czym HUBA różni się od typowego ogrodu społecznego czy zwykłej zielonej przestrzeni? Czy będzie dostępna dla ludzi? Będzie można włożyć ręce w ziemię?
Michalina: Dokładnie to budujemy – wspólnie z ludźmi. Już teraz rozwijamy przestrzeń razem z uczestnikami i uczestniczkami eventów, które organizujemy. HUBA to coś więcej niż ogród społecznościowy. To projekt znacznie bardziej złożony – nie tylko ogród, uprawny czy jadalny. Mamy fungarium, laboratorium biomateriałów i budynek, który będzie centrum warsztatowym.
Planujemy kompostowanie na większą skalę i z innych materiałów, m.in. PLA – zamiennika jednorazowych plastików. W zwykłym ogrodzie społecznościowym takich materiałów się nie spotyka.
Blanka: W odróżnieniu od klasycznych ogrodów społecznych, każdy element HUBY łączy aspekt edukacyjny, ekologiczny i ekonomiczny. Realizujemy to na wiele sposobów – od warsztatów po działania legislacyjne i eksperymenty z kompostowaniem PLA. Chcemy też współpracować ze środowiskami naukowymi. Ta edukacyjno-technologiczna funkcja nas wyróżnia – będziemy testować nowe rozwiązania, które marzyliśmy wdrożyć w polskich warunkach.



A co było największym wyzwaniem przy projektowaniu tej przestrzeni? Albo może: co zaskakująco łatwo poszło?
Blanka: Ta przestrzeń wciąż się projektuje. W tym sezonie chcemy współtworzyć ją z osobami, które będą do nas przychodzić – m.in. elementy małej architektury czy obiekty do eksperymentów. Z tego, co już zaprojektowałyśmy, największym wyzwaniem była sama ziemia stoczniowa. Koparka znajduje w niej różne niespodzianki, od płyt betonowych tworzących nieprzebijalną warstwę, po pozostałości starej kanalizacji. Praca w przestrzeni postprzemysłowej to inna skala i specyfika – z dużym prawdopodobieństwem będziemy się mierzyć tu zanieczyszczeniem gleby metalami ciężkimi, więc chociażby z tego względu, zadbaliśmy, by przyszłe uprawy roślin jadalnych były prowadzone na zupełnie nowym podłożu złożonym m.in. z gdańskiego kompostu z Zakładu Utylizacyjnego — czarnego złota ogrodników.
Kuba: Przestrzeń ma prawie 1500 m², co samo w sobie było dużym wyzwaniem. Chcemy tu zrobić naprawdę dużo, dbając o spójny design – zależy nam, by odejść od chałupniczego wizerunku ogrodu z przypadkowych materiałów. Wyzwaniem są też przede wszystkim czas i budżet, bo projekt jest całkowicie niekomercyjny. Udało nam się jednak pozyskać dwóch dużych partnerów – Energę i InvestGDA – którzy wsparli nas finansowo i merytorycznie. To organizacje, które szczegółowo weryfikują projekty pod kątem finansowym, wizerunkowym i społecznym. Pozytywna ocena z ich strony to dla nas ogromny krok i sygnał, że projekt ma realną wartość.




A które z wymienionych przez Was eksperymentów ekscytują Was najbardziej? Biomateriały, uprawy na przemysłowej glebie, kompostowanie PLA?
Michalina: GRZYBY! Mnie najbardziej ekscytują właśnie one! Mam wrażenie, że wszystko zaczęło kiełkować w mojej głowie po naszym pierwszym spotkaniu. Usiadłam wtedy i pomyślałam: „A co, gdyby to się udało? Nie, to się nie może udać…”, i tak w kółko. A potem nagle – grzyby! One to wszystko udźwigną, prawda? Od tamtej pory ta myśl krążyła we mnie i wokół niej zaczęły narastać kolejne pomysły – aż stworzyły HUBĘ, jaką dziś znamy. To grzyby są tym, w co najbardziej wierzę: uprawa jadalnych grzybów w centrum miasta, na odpadach z lokalnych kawiarni czy innych miejskich resztek. Kluczowe jest dla mnie właśnie to, że dzieje się to w środku miasta. Jasne, łatwiej i taniej byłoby hodować je na obrzeżach, ale nam chodzi o coś więcej – pokazanie, że to możliwe, zdrowe i realne. Chcemy też obalać stereotypy – że grzyby są bezwartościowe, dziwne, „z lasu i z bajki”. Mnie najbardziej ekscytuje właśnie to, o co pytasz.
Blanka: Mnie w grzybach najbardziej fascynuje to, że z grzybni można wytwarzać materiały – coś w rodzaju skóry czy styropianu elewacyjnego. Myślę, że HUBA stanie się miejscem styku wielu społeczności – to właśnie łączenie ludzi interesuje mnie najbardziej. Planujemy open call na działania, by obok naszych pomysłów dać przestrzeń innym na realizację własnych.


W tym wszystkim rzeczywiście bardzo mocno wybrzmiewa kontekst zagospodarowania terenu poprzemysłowego i regeneracji miasta – również przyrodniczej. To ważne, prawda?
Blanka: Tak, planujemy eksperyment z roślinami, które już posadziliśmy. Chcemy przebadać stoczniową glebę – słyszeliśmy, że jest mocno zanieczyszczona, nawet tragiczna, i chcemy to potwierdzić badaniami. Potem sprawdzimy rośliny, które w niej wyrosną. Interesuje nas m.in., czy rośliny jadalne absorbują zanieczyszczenia z miejskiego środowiska. Są badania sugerujące, że wiele gatunków nadaje się do spożycia nawet w miastach – chcemy to sprawdzić empirycznie w lokalnym kontekście. Planujemy też eksperyment z fitoremediacją – porównamy próbki gleby teraz i za rok czy dwa, by zobaczyć, jak działają rośliny „uzdrawiające” grunt, czyli takie, które wiążą zanieczyszczenia. Czy to zadziała w tej skali? Czy mają szansę? Jesteśmy tego bardzo ciekawe – takich badań wciąż jest bardzo mało, a temat niesamowicie nas wciąga.


Michalina wspomniała o micie z dzieciństwa dotyczącym grzybów. Jakie jeszcze błędne wyobrażenia na temat ekologii, ogrodnictwa czy zrównoważonego rozwoju chciałybyście obalić? Bo wiadomo, że greenwashing trochę wypaczył te pojęcia, prawda? Trzeba chyba wrócić do jakiejś elementarnej prawdy – co to znaczy być ekologicznym?
Blanka: Dla mnie kluczowe w budowaniu świadomości ekologicznej jest promowanie ekologicznego optymizmu – pozytywnej narracji opartej na dobrych przykładach. To one najlepiej trafiają do osób, które nie żyją na co dzień ekologią. Język bywa barierą. Słowo „zrównoważony” dla wielu jest niezrozumiałe, choć chodzi przecież o prostą ideę równowagi między gospodarką, środowiskiem i społeczeństwem. Najlepiej działa fizyczne, praktyczne działanie – tu i teraz, w miejscu widocznym. Bo mitów o ekologii jest mnóstwo, a ja wolę skupiać się na tym, co działa, bez lęku przed polityką czy etykietkami. Ekologia to przecież po prostu nasze otoczenie. I tak trzeba o niej mówić normalnie.
Michalina: Ja bardzo bym chciała, żeby nasza przestrzeń pokazała, że “bycie eko” może być cool. Że nie jest trudne. Że jest dla każdego. Że nie wymaga jakichś ogromnych wyrzeczeń – a wręcz przeciwnie – może być czymś naprawdę pozytywnym, przyjemnym i sprawiającym, że czujemy wewnętrzną spójność z własnymi wartościami.


Ostatnie pytanie. Na jakim etapie jesteście? Bo mam wrażenie, że to coś, co będzie działać nieustannie, i że już teraz ludzie mogą do Was dołączać. Więc w zasadzie to już jest otwarte, prawda? Dobrze to rozumiem?
Michalina: Tak, jesteśmy na początku, ale już też trochę w środku – rzeczy się dzieją. Trwa budowa i zagospodarowanie terenu, robimy to równolegle. Chcemy włączać innych, pokazywać, że to proste, że próg wejścia jest niski, nie trzeba specjalistycznych umiejętności – każdy może dołożyć swoją cegiełkę. Dosłownie i w przenośni, bo właśnie odebraliśmy transport cegieł i od jutra zaczynamy murować grządki. Cały sezon będzie budowlany, co świetnie pozwala angażować różne osoby i grupy.
Kuba: Myślę, że ten projekt jest bardzo organiczny — jak w naturze, bez wyraźnego początku i końca, raczej z etapami. Teraz jesteśmy w fazie intensywnego wzrostu i przemiany, trochę zsynchronizowanej z opóźnioną wiosną. Mam nadzieję, że koniec sezonu, jesień-zima, przyniesie domknięcie pierwszego etapu i wejście w kolejny – już mniej „w górę”, a bardziej „na boki”: rozwój nowych koncepcji, ewaluacja. Ale patrząc na perspektywę 3–5 lat, nie będzie momentu, w którym powiemy: „Dobra, to koniec, teraz tylko siedzimy i patrzymy”.


Alicja Jabłonowska & Jakub Łukaszewski – wymyślili i wspólnie prowadzą projekt społeczno-kulturalny 100cznia. Wiedzą, jak połączyć kontenery, kuchnie świata, sztukę i aktywizm w jeden żywy organizm.
Michalina Jasińska – projektantka, edukatorka i aktywistka miejska zaangażowana w tworzenie lokalnych wspólnot i rozwój zrównoważonych przestrzeni miejskich.
Blanka Byrwa – projektantka i artystka działająca na styku sztuki, nauki i ekologii. Specjalizuje się w tworzeniu biomateriałów z alg bałtyckich i angażowaniu społeczności w działania na rzecz ochrony środowiska.
HUBA – prezentacja przestrzeni





