W nutce szaleństwa zawsze jest metoda. Czerpiąc ze swoich doświadczeń oraz obserwacji trzeciego sektora, chciałam napisać o kulturalnych NGO-sach. Do numeru Pomostu poświęconego kulturze. Brzmi przewidywalnie. Poza tym jak jest — pozornie każdy widzi. Znacie te viralowe rolki, w których uwypukla się stereotypy i nierówności społeczne lub absurdy rzeczywistości dzięki zamianie narracji pomiędzy stronami? Decyzja zapada, zaczynam pisać o tramwajach pasażerskich. Na których rzecz jasna kompletnie się nie znam.
Czy trzeci sektor mógłby przejąć organizację miejskiego transportu szynowego, opiekę nad taborem i prowadzenie tramwajów? Powiecie: to zadanie samorządów — po co je wyręczać? Jasne. Puśćmy jednak na chwilę wodze fantazji.
Czy tramwaje NGO dostaną w ogóle szansę? Tak, jeśli napiszą wniosek i dostaną grant. Jeśli nie, to ruszą za pół roku. Lub za rok. Bez przesady z obawami, w tym czasie każdy sobie jakoś poradzi, nie róbmy dramatu. Ludzie wezwą Bolta, chwycą hulajnogę, zadziwią swój smartwatch ilością kroków. Rok tak szybko mija.
Czy zostanie im zapewniony prąd? No bez przesady, w życiu nie ma nic za darmo. Prąd na trakcji musi zostać sfinansowany z biletów i z crowdfundingu, bo ta kategoria nie mieści się w kosztach kwalifikowanych w projekcie. Jeśli pojawi się sponsor, to z radości nasze tramwaje NGO będą mogły jeździć przez całą dobę.
Czy będą punktualne niczym japońskie koleje? To zależy w dużej mierze od tego, czy dostaną długie i wyszlifowane szyny na torowisku, o co niełatwo w tym sektorze. Najczęściej biorą, co jest — urywek torowisk, 1/63 długości szyn, w stosunku do samorządowych tras jakieś 1,6 % całości*. Trochę rdzy, traw i chaszczy, tu i tam jakaś śrubka nie teges. Ale punktualność jest sprawą honoru.
Czy dojadą i dowiozą? No ba. W trasie sporządzą diagnozę opartą na konsultacjach społecznych i badaniach specjalistów, wytyczą nowe horyzonty, zaplanują restrukturyzację torowisk, sieci trakcyjnych i systemu zasilania w oparciu o zasoby, niskobudżetową modernizację zajezdni i warsztatów… Machną raporcik i przedstawią go Miastu. „Zaraz zaraz, nie tak szybko, na zmiany trzeba czasu” – usłyszą.
Trawy zarosły na torowisku? NGO-sy zawołają przyjaciół i innych motorniczych, pożyczą kosiarkę od wujka i już. Nie, nie ma na to kategorii w budżecie. Drzwi wyleciały? Kiedyś się zrobi, NGO-sy zawsze znają kogoś, kto zna kogoś, kto umie spawać. Awaria? Od czego jest zrzutka.pl i samopomoc sąsiedzka? Ostatecznie wołają dobrego kumpla, tatę i tego silnego pana Włodka spod czwórki i proszą o popchnięcie tramwaju, tak tylko dzisiaj. Zrzutka nie starcza na nowe części. Kupują lemoniadę, a kumpel, tata i pan Włodek wciąż pchają, choć już bez tego entuzjazmu i świeżości ruchów co tydzień temu. Kiedyś wspominali coś o tym, że za pchanie tramwajów powinno się jednak płacić, bo to nie jest praca biurowa, a kawał harówy. Ale tramwaje NGO nie dostały etatów ani wsparcia na naprawę. Co mają zrobić? Przecież nie zawiodą pasażerów. Misja. I lemoniada.
Czy motorniczemu płacą za wykonaną pracę? A to różnie. Najczęściej tyle, aby nie zemdlał za sterownikiem zwrotnicy. Przy siedzącym trybie życia niezdrowo jest jeść pełne, sute posiłki. Praca zapewnia mu za to nielimitowaną strawę duchową. To ważne, aby się nią karmić. Często wynagrodzenie motorniczego zależy od tego, czy pasażerowie kupią bilety na przejazd, czy tramwaje NGO znają szerokie akweny fundraisingu, czy kampania crowdfundingowa na piątkowy przejazd wypali, czy nie będzie awarii maszyny, a koszty prądu nagle nie wzrosną… Czasem się nie uda — wolontariat jest zawsze szlachetny.
Gdzie mieszka? Nikt tego nie wie. Widywano go koczującego w zajezdni. Jedni mawiają, że to z powodu braku pieniędzy na czynsz, inni — że z przywiązania. Na pewno praktycznie, do pracy blisko.
Urlop? Wolne żarty, przeciętny motorniczy w NGO nie ma umowy o pracę. Poza tym, czy wyobrażacie sobie tę sytuację: komunikacja jest przez siedem dni sparaliżowana, a on wraca po tygodniu i musi jednocześnie poprowadzić siedem tramwajów w tym samym czasie? I cały ciężko wypracowany podczas krótkiego wypoczynku wellbeing szlag trafił.
Czy motorniczy może zachorować? To zależy głównie od tego, czy uda mu się telefonicznie nawigować wolontariuszkę prowadzącą tramwaj po raz pierwszy w życiu, instruując jak zmienić tor i hamować. Adrenalina, kortyzol, dopamina. Drodzy Państwo, co ważne — i tak dojedziemy na czas!
Motorniczy nie widział rodziców przez rok, bo pracuje w świątek, piątek i niedzielę? To oddany społecznik-praca jest jego misją. Inne potrzeby wydają się błahe, nie prowadzą do ekscytacji odczuwanej podczas wyjeżdżania rano z zajezdni. Sens jest w życiu najważniejszy.
Czy jest rodzicem? Są tacy, którym udało się tête-à-tête w zajezdni, choć przy tym grafiku jest to rzadkością. Jeśli nie dorobił się potomstwa i nie ma innych prywatnych zobowiązań, system przytwierdzi go do sterownika zwrotnicy zadaniową liną. Pierworodny zachorował? Przód tramwaju zamienia się w kindergarten, zainfekowana maszyna nadal jedzie, choć staje dłużej na przystankach. Obłęd w oczach motorniczego nieprzypadkowy.
Oczekiwania? Identyczne jak wobec tych maszyn, które śmigają po państwowych czy samorządowych torach. Wszyscy chcą w komfortowych warunkach i punktualnie dojechać od punktu A do B. Poziom świadczenia usług? Na tip top. I z uśmiechem. Wymagania wobec siebie? Najwyższe.
Czy tramwaje NGO zrobią strajk? Nie, bo i tak nikt ich nie usłyszy.
Co by się stało, gdyby któregoś dnia solidarnie przestały jeździć?
W jakich kategoriach mierzy się paraliż?
Czy da się budować odporne, sprawne, świadome i szczęśliwe miasto bez tramwajów pasażerskich?
Popychamy. Dojedziemy. Dowieziemy.
P.S. Motorniczych oraz pracowników GAiT (lub innych przewoźników) czytających ten tekst przepraszam za ignorancję w obszarze mechaniki i realiów zawodu. Może broni mnie metafora, może licentia poetica, może nic. Podobieństwo do osób i zdarzeń z tego obszaru jest czysto przypadkowe. Czego nie można powiedzieć o kulturze.
* dane: Budżet Miasta Gdańska na 2025 rok w pozycji 9 – Kształtowanie i rozwój kultury i sztuki w mieście – 206,49 mln zł. Gdański budżet na zadania grantowe dla NGO – 3,3 mln zł w konkursie na 2025 r. (bez trybu 19a).